środa, 17 lipca 2013

13. Maska

Wstawiam dzisiaj,bo wyjeżdżam jutro z samego rana i nie wiem czy wrócę na czas,by opublikować w niedzielę.
Zapraszam :
*****



-Te zasłony to zwykłe gówno -Jęknął Lambert przecierając oczy na którą padały promienie słońca. Leżał na brzuchu wpatrując się przez pewien czas w podłogę. Po chwili jednak zamknął ponownie oczy unosząc rękę z zamiarem ułożenia jej na drugiej poduszce,lecz natknął się na szorstką skórę policzka. „Super Adam, znowu przeleciałeś biednego Tommy;ego. Prawdziwy z Ciebie... Jednak w pewnym momencie urwał monolog toczony we własnym umysłem,a uśmiech spełzł z Jego twarzy. Wystraszył się. Nie wierzył w to co się działo. Dłoń powędrowała na twarz tej osoby. Lekko rozchylone,miękkie usta...Po chwili poczuł oddech na pacach. Oczy...Nie zbyt długie rzęsy. W pewnym momencie nie wytrzymał i uniósł wzrok na mężczyznę obok siebie. „Brad...To Brad.” rozbrzmiał głos w głowie wokalisty „co do diabła on tu robi?!”- brunet starał się przypomnieć sobie jakieś szczegóły z wczorajszego wieczoru. Gdy po upływie kilkunastu minut flashback z kilkugodzinnej przygody wparł w Jego umysł,łzy dostały się do Jego oczu.
-Gdzie Tommy...-szepnął tylko sam do siebie wybiegając z salonu. Włożył buty i ,po drodze do drzwi wyjściowych złapał w locie kurtkę trzaskając drzwiami.

* * *

Tommy siedział w kuchni przyjaciela i zajadał się zupką chińską. Ku Jego zdziwieniu dopisywał mu apetyt.
-Raff, może jeszcze wszystko przemyślisz?
-Tłumaczę Ci,ze przemyślałem. Ravi zamówił mi lot,wracam do kapeli, za tydzień wyjeżdżają na kilka koncertów, powiedział,ze z nieba mu spadłem.
-Bez Ciebie ten zespół nie będzie taki sam.
-Ze mną też za dobry nie był -rzekł uśmiechając się szeroko.
-A co z Adamem?
-Dla mnie nie istnieje.

* * *

-Jeśli to potrzebne mogę dać Jego zdjęcie, cokolwiek.
-Proszę pana,zaginięcie można zgłaszać trzy doby po fakcie, jest to przecież dorosły człowiek.
-Powtarzam,panie władzo, on nie wie co robi, jest pod wpływem emocji,na pewno zrobi jakieś głupstwo.
-Trzy doby. Nic więcej nie mogę panu powiedzieć. -Lambert odwrócił się na pięcie trzaskając drzwiami komisariatu i udał się w stronę domu Pittman'a. Być może przyjaciel mu pomoże. Stając u progu Jego drzwi usłyszał znajomy głos. Dreszcze przeszły po Jego plecach. Zapukał do drzwi czekając aż się otworzą. Usłyszał tylko „Jeżeli to on, to mnie tu nie ma.”
-Czego tu szukasz,Adam? -rzekł zgorzkniale niższy mężczyzna -Chyba nie masz tu czego szukać.
-Mogę wejść?
-Wiesz...-Monte zastawił swoją osobą drzwi w całości – Nie bardzo.
-Wiem,że jest u Ciebie.
-Adam. Nie możesz wejść.
-Ale Monte...
-Do zobaczenia jutro na próbie -uciął gitarzysta trzaskając drzwiami. Kanadyjczyk wpatrywał się chwilę w wizjer,po czym chowając twarz w dłoniach udał się do swojego mieszkania.

* * *

Sweet dreams are made of this.Who am I to disagree? Travel the world and the seven seas...Everybody's looking for something.” -Te słowa grały w słuchawkach Ratliffa udającego się na lotnisko. Szedł przed siebie mocno zaciągając się dymem papierosowym,który drażnił Jego oczy i gardło. „Some of them want to use you,some of them want to get used by you...Some of them want to abuse you,some of them want to be abused. ” Jego telefon zadzwonił po raz kolejny tego dnia. Postanowił odebrać,lecz nie dał rozmówcy dojść do słowa
-Dla mnie nie żyjesz,rozumiesz?
-Tommy,ja...
-Nie istniejesz! Niech to dotrze do Ciebie. Idź i udław się penisem Bell'a,a o mnie masz zapomnieć tak jak ja o Tobie.
-Tommy, ja chciałem....
-Nienawidzę Cię,rozumiesz? Nienawidzę.
-Tommy, kocham Cię! Proszę, porozmawiaj ze mną!
-Żegnam -warknął rozłączając się. Włączył w telefonie tryb samolotowy i włączył kolejną piosenkę Mansona. Wyciągnął z paczki kolejnego Chesterfielda i odpalił go zaciskając oczy podrażnione bladym dymem.
-Co ten dupek sobie wyobraża...-wyszeptał pod nosem przechodząc na drugą stronę ulicy. Nie zadał sobie nawet trudu,by rozejrzeć się czy z drugiej strony nic nie nadjeżdża. Minął zaledwie ułamek sekundy, a w Jego ciało uderzył rozpędzony samochód osobowy. Ratliff poczuł przeszywający Go ból w okolicy brzucha,zaczął głośno skomleć. Kierowca wybiegł z samochodu klękając przy basiście.
-Nic panu nie jest?
-Adam... Zadzwoń po Adama -jęczał Ratliff trzymając się za brzuch,po chwili zaczął kasłać i pluć krwią. Z każdą sekundą ciemniało mu w oczach,powtarzał ciągle imię wokalisty. Kierowca zadzwonił po karetkę. Tommy stracił przytomność. Przebudził się na kilka sekund w karetce. Widział krążących się koło niego pielęgniarzy,aplikujących mu kroplówkę. Przewrócił głowę czując maskę tlenową na swoich ustach i nosie. Ostatnim obrazem przed kolejnym omdleniem, był dla basisty widok błękitnych tęczówek z miłością i zarazem przerażeniem wpatrujących się w Jego twarz.

2 komentarze:

  1. No i pięknie to naprawiasz c: Moja patelnia dała rade XD ;-;
    A mogę się spodziewać czegoś w niedzielę ? Bo teraz to nie wiem czy Tommy przezyje i się stersuję .-. Adam jak tylko się o tym dowie powinien jechać tam jak najszybciej. Tommy powinien z nim porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnią c:
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział c: genialnie napisany, ale nie bój się Till i jej patelni. Było tak dobrze a teraz to! NIENAWIDZĘ CIĘ a zaraz ADAM ZADZWOŃ PO ADAMA... co to ma znaczyć?! Tommy ma takie zmiany nastrojów... jakby miał okres? Nie wiem do czego to zmierza... ale oni nie mogą się tak szybko pogodzić. Adam go zdradza z jakimś kolesiem, a on mu tak szybko wybacza i wszystko jest ok? Nie cieszy mnie to :c

    Na koniec życzę weny i dużo czasu c: i przepraszam za literówki, ale komentowanie z telefonu nie jest zbyt łatwe c:

    OdpowiedzUsuń