sobota, 23 marca 2013

6. Upragniona wolność.

Postaram się nie zawieszać bloga. Zobaczymy, wszystko w rękach GlamRoxy, musi mnie żona wspierać :)
~Till też nie mogę zawieźć, w końcu lubi te moje wypociny :)
Zapraszam:




Upragniona wolność.



-Jesteś pewien,że tego chcesz?
-Monte, to moja dziewczyna!
-Jest za dwadzieścia trzecia a w domu pali się swiatło. Nie wierzę,że ma tam koleżankę.
-A ja nie wierzę w żadną inną opcję...Tam siedzi moja kobieta i mnie kocha. Moze siedzi i oglada film.
-Ciekawe co by Adam powiedział na tą patologię -mruknał pod nosem Pittman.
-Daj spokój...Przecież nie jestem gejem -warknał wychodząc z auta -poczekaj chwile,zaraz ci dam znać czy zostaję na noc.
-Ok. -rzucił gitarzysta włączajac radio. Ratliff szedł powoli w stronę mieszkania,nie był do końca pewien co tak naprawdę dzieje się w tej chwili w Jego domu. Jednego był pewien- chciał wiedzieć na czym stoi. Klucz wszedł w zamek. CLICK. Drzwi się uchyliły. Szedł od razu do sypialni na pietrze,całkowicie nieprzygotowany na to, co po chwili ujrzał.
-Tommy! -krzykneła brunetka zasłaniajac nagie ciało kołdrą, mężczyzna spojrzał przerazony na blondyna.
-Mówiłaś,ze nikogo nie masz! -zawył nakładajac bieliznę
-Diego, to nie tak... Tommy, powiedz mu coś!
-Przepraszam,ale kim pani jest? I skad się tu pani wzieła ? Kolejna fanka ?-westchnał wyjmując telefon z kieszeni -Halo, policja?
-Nie, niee! już sie wynosze, już -krzyczałą nakłądając na siebie ubrania


~*~
GODZINĘ PÓŹNIEJ
~*~

-Mówię Ci, jak spieprzała to nie wiedziałem czy to kobieta czy jakieś ogolone zwierze ! -śmiał się Pittman siedząc na kanapie w domu blondyna
-Kolejna szmata -westchnał przewracajac oczami. Wlał w siebie czwatry już kieliszek wódki i zakaszlał parę razy
-Raff, jest sprawa?
-Hmm?
-Ty to o Adamie to na poważnie?
-Mon, przecież Ci tłumaczę,ze sobie wmawiam,że nie..
-Wiecznie masz zamiar to sobie wmawiać?
-Wiecznie to nie...Ale do śmierci wystarczy. -Przyjaciel przewrócił oczami
-Jesteś nienormalny.
-Tak,wiem -szepnał zamykajac oczy -To wszystko jest takie pojebane...Rozmawiałem o tym z mamą tego dnia którego widziałem ją po raz ostatni -rzekł blondyn zagryzajac dolna wargę -Powiedziała,abym walczył o swoje...Ale.. -głos Tommyego kompletnie się załamał,schował twarz w dłoniach a słone łzy kapały na suchą fakturę skóry -Monte, ja nie jestem homo...Nie chcę być..

***

Tommy Joe obudził się tego dnia w sypialni Lamberta. Przetarł zmęczone oczy ziewając głośno,po czym przeczesał dłonią włosy. Wstał na nogi chwiejąc się lekko,po czym powoli zszedł na dół słysząć rozmowę wokalisty z Pittmanem.
-On nie ma prawa się dowiedzieć o tym, rozumiesz? Jeśli piśniesz mu choć słowo ,to ja to zuważę a wtedy każę postawic Cię pod ścianą z brokaru, obrzucić mięsem z sukni Lady gaGi i rzucić na Ciebie krwiożerce chiuaua!
-Rozumiem, mam milczeć...Ale przecież kiedyś sam sie dowie.
-Zadbam o to,aby się nie dowiedział. -zapewniał brunetwzdychając - Zaczynam się niepokoić, coś długo się nie budzi.
-Eh,żebyś tylko wiedział ilu rzeczy się wczoraj dowiedziałem...musiał być albo bardzo zdesperowany,ale poważnie pijany,ze mi się z tego zwierzył...Ale nawet nie zaczynaj- Tu Pittman podniósł głos - Nie ma mowy, nie wydam Go.
-Jak mi nie powiesz, powiem Cam,ze ukradłęś jej majtki i przyłapałem Cię na wąchaniu ich! -zagroził wokalista, Tommy ledwo powtrzymywał śmiech
-Nie ma mowy, nie przekonasz mnie.
-To naprawde coś aż tak wartego poświęcenia?
-Z tego co widzę, Ty chciałbyś to wiedzieć -zasmiał się gitarzysta - Tommy by mnie zabił jakbym Ci powiedział.
-Powiedział o czym? -zapytał wchodząc do pomieszczenia.
-A o niczym -zaśmiał się szelmowsko Monte
-Mhmm, rozumiem, babskie ploteczki.. A moze wyjasnicie mi co ja tu robię?
-Aktualnie stoisz i gderasz zamiast robić śmniadanie, a bardziej ogólnie to u Ciebie bałem się nocować -rzekł Pittman - Coś dziwnego pukało w okno, to wróciłęm do Adama
-O szóstej nad ranem -wtrącił brunet uśmiechajac się do Ratliffa serdecznie.
-Nie moja wina,że jesteś leń i nie chciało Ci się wstawać. Nie otworzyłby mi,jakby Ciebie nie było a aucie.
-Miałem dac dobremu basiście zamarznąć!? Ciebie to tam jeszcze się zastąpi,ale Tommyego? Prosze ! -Lambert śmieał  się wesoło. Blondyn natomiast wzruszył tylko ramionami udajac się w stronę lodówki.
Poranek mijał w domu wokalisty w przyjemnej atmosferze,Adam wraz z Monte dogryzali sobie co chwila,natomiast jasnowłosny bacznie się im przyglądał.
-To co Raff? Zostaniesz u mnie na dłuzej? -zapytał czarnowłosy gdy gitarzysta udał się do toalety.
-Wiesz ile mam sprzątania po tej małej? Ze zużytych kondomów mogę szyć sweterki!
-Nieźle być na tym zarobił -stwierził Lambert uśmiechajac się lekko.
-O czym mam sie nie dowiedzieć? -zapytał uśmeichając się nieśmiało - I tak się dowiem, no mów.-przekonywał wokalistę Tommy,lecz ten pozostał nieugięty
-Nie dowiesz się, nie martw się -rzekł delikatnie 'czochrajac' grzywkę basisty.
-Dowiem, dowiem -rzuci Tommy poprawiając włosy - Zobaczysz i padniesz na kolana nad moim sprytem i inteligencją.
-Jak Ty to zobaczysz to dopiero wtedy padniesz na kolana... -mruknał pod nosem
-Czy ty powiedziałeś,że wpadne po banana? -zdzwił się blondyn.
-Jakim cudem wziąłem głuchego do zespołu? -westchnał wokalista opierającc łokcie o stół - Tyle pracy u podstaw...
-Tak,wiem. Jestem aspo(...) -Czarnowłosy naparł swoimi ustami na wargi blondyna, językiem przedzierajac się przez zaporę strworzoną z drżących,bladych warg, po chwili zasmakował zakazanego mu owocu i szybko wróvił na swoje miejsce. Basista stał jak wryty.
-Nigdy więcej tego nie mów. Nigdy. -warknał wściekle Adam odwaracając wzrok. Ratliff wyszedł z domu łapiąc po drodze kurtkę oraz klucze od swojego mieszkania. Jego serce łomotało niczym serce kolibra poderwanego się po raz pierwszy do lotu. Dostał SMS o treści "Tommy, przepraszam, porozmawiajmy." od wokalisty. Wyłączył komórkę zatrzymując taksówkę. Po 2 godzinach jazdy taksówką przybył do swojego azylu. Zamknał drzwi na klucz po czym położył na małą, beżową kanapę, nie dbajac nawet o zdjecie zabłoconych butów.
-Jasna cholera -warknał zakrywając ramieniem szczypiące go od dłuższej chwili powieki -Jestem pedałem...

***

niedziela, 17 marca 2013

5. Więzień.

Nie wiem jak długo ten blog jeszcze będzie miał rację bytu,a jeżeli długo, to być tak,ze przerwę Jego działalność niedługo - na pewien okres czasu.. Sama nie wiem. Mam trochę rzeczy do załatwienia, a wena mi umiera.. Nie wiem, naprawdę. Póki co prostu zapraszam na kolejną część.

***
WIĘZIEŃ.



Mijały godziny, mężczyźni omijali się bez przerwy, gdy zbliżyła się pora obiadu Ratliff zabrał sie za gotowanie.
-Hej, w porządkU? - Zapytał Adam wchodząc do kuchni
-Ta, coś musimy jeść a Ciebie męczy kac alkoholiku.
-Pfff... -Bąknął Adam. - No wiesz co? Ja? Alkoholik? Tommy... - Zbliżył sie do niego na niebezpieczną odległość. Nie panował nad tym co robi.
-Ok, przyznaj się,ze za dużo wypiłeś -mruknał Ratliff stajac plecami do Adama, odkręcił wodę myjąc sztućce-brunet prawie bezgłośnie przysunął się do Tommyego, tak, ze ten wyczuł jego oddech na swojej szyi. Czuł jak gorące usta całują delikatną skórę jego bladej szyi.
-Do czego zmierzasz?
Mężczyzna nie przestawał.
-Nie wiem, ale podoba mi się to...
-Nie jestem homo, mam dziewczynę, odczep się -warknął zwiększajac ciśnienie wody, która po chwili chłapnęła na Jego koszulkę
-Tommy... uspokój się, proszę... - Szepnął Adam. - Uważasz, że homoseksualisci są gorsi?
-Jakbym tak uwazał to bym się chyba z Tobą nie zadawał, prawda? Wszyscy są równi
Adma bąknął tylko coś niezrozumiałego pod nosem i odszedł.
-Idę do salonu. - Krzyknął.
Ratliff westchnał ciężko, Jego dłonie trżesły sie niczym kartka papieru na wietrze. Nie minęło 10 minut a lasania była gotowa.
-Adam, obiad ! -zawołał basista myjąc ręce - Idziesz czy nie !?
przestań sie wydzierać. - Szepnął. - Głowa mi pęka...
-Coo?! -ryknał najgłośniej jak umiał uśmiechając się szeroko, jednk gdy ujrzał skrzywienie na twarzy Adama przeczesał wilgotną ręką włosy
-Oj przepraszam - rzekł półszeptem nakłądając posiłek na talerz.
-Jesteś wredny, Tommy. Ehh... dziękuję. - Jęknął
-Przynieść ci coś od bólu głowy ? -kucnął przy przyjacielu patrząc na zmeczoną twarz.
-Wszystko mi jedno... -jęknął tylko cicho.
-Próbuję być dla Ciebie miły -szpnał ledwo słyszalnie unosząc się na wysokość Jego twarzy -więc...?
-Już powiedziałem.
Ratliff westchnał, po czym wstał i udał się na górę
-gdzie idziesz ? -zaciekawił się Adam
-Przecież Ci wszystko jedno..
-Racja -odrzekł wokalista biorąc sie za jedzenie
Tommy usiadł na łózku łapiac za komórkę, wybral numer do zbajomego
-Cześć Monte! Co robisz dzis wieczorem ?
-Cześć Ratliff, nic ciekawego, pewnie znów będę siedział przed telewizorem - Smaił się.
-No to skro nie masz planów to moze kupię kilka piw i posiedzimy razem ? Eh, mam już dosyć Lamberta a do domu dopiero za 4 dni...
-Dlaczego? Coś się stało? _ Zdziwił się Monte. - nikt nigdy nie miał dosyć Lamberta, wręcz przeciwnie. No, opowiadaj.
-To...Nie rozmowa na telefon. Po prostu jest cholernie dziwny, ma jakieś nastroje, ciagle coś pije, a jak nie pije to ma kaca giganta i puszcza na mnie fochy. Zrobiłem mu obiad a ten jescze na mnie warczy. Pierdolony gwiazdor,nie ma za grosz wdzięczności. Wiesz,ze jestem cierpliwy ,ale bez przesady -mówił nieprzerwanie - Zabierz mnie od niego bo tu oszaleję.
-Tommy spokojnie... - Westchnął i ucichł na chwilę. - To o której?
-Im szybciej tym lepiej, jeszcze zajedziemy do monopola.. Ja tylko czekam -rzucił blondyn rozłączajac się.
Monte odłożyl telefon na półkę i ruszył po klucze.
Ratliff opadł cięzko na poduszki`4 pieprzone dni z Nim... Kurwa jak by tu uciec...` Rozmyślał gdy Adam wziął prysznic położył się do łóżka. Nie wiedział gdzie teraz podziewa sie Tommy, jednak nie miał już sił. Powieki kleiły się same, dlatego szybko je zamknął. Czuł jak delikatna posciel lekko chłodzi jego zgrzane ciało. Ratliff poniósł się po około 20 minutach i zacżłą szukać Adama aby oświadczyć,ze nie wróci na noc.. Znalazł go w sypialni, wokalista spał.Chłopak usiadł obok na łózku i westchnał głęboko - O co ci chodzi Ty mała cholero ? -wyszeptał kładąc głowę na poduszkę obok, patrzył na spokojną twarz Adama.. Nie miał pojecia co nim kierowało, lecz musiał podświadomie coś sobie udowodnić. Nachylił się nad twarzą bruneta po czym złoWzył na jego usatch motli pocałunek...Po czym kolejny..I jeszcze jeden. Nie wiedział czy mineły seksundy, czy cała wieczność nim usłyszał klakson przed domem Adama. Westchnał ciężko i spojrzał po raz ostatni raz na twarz śpiącego bruneta -No..Chyba mamy problem -stwierdził szeptem po czym wyszedł z pokoju przyjąć gościa.
Po krótkiej chwili po wyjściu baisty z pokoju ,Adam otworzył swoje oczy.
-Co za dziwny sen... - westchnął... - Myślałem,ze Tommy mnie... Boże, patologoe mi się śnią - westchnał
Wziął głęboki oddech i napił się trochę wody z dzbanka stojącego tuż obok łóżka.
***
Monte wraz z Ratliffem siedzieli w kuchni, Ratliff poczestował znajomego porcją włąsnoręcznie robionej lasanii, rozmawiali o Lambercie
-A moze jest chory ?
-No..Chyba psychicznie - westchnał Tommy -Nie wiem Mon,ale naprawdę zaczynam się o niego martwić..
-Martwić ? Eh, tommy... to bez sensu, Adam to Adam, wiesz jaki jest...
-Nie, nie wiem jaki jest. Kurwa nie wiem jaki jest w każdym razie coś jest nie tak..
-Co się dzieje dokładniej? No opowiadaj!-Adam szedl właśnie z opróżnionym dzbankiem, jednak słysząc rozmowę meżczyzn zatrzymał się za ścianą
-Jesteś moim przyjacielem czy bardziej kumplem z zespołu ?
-Chyba dobrze o tym wiesz, ... - Szepnął Monte
-Urwe Ci jaja jak szepniesz komukolwiek chociaż słówko... -rzekł wzdychajac ciężko
-Nie wiedziałem,ze mi nie ufasz...
-Ufam tylko to jest coś... Ja.. Sam do siebie nie chcę dopuszczać tej myśli -jęknłą Ratliff po czym schował twarz w dłoniach
Monte położył delikatnie dłoń na drobnym ramieniu Ratliffa.
-Co jest?
-Ja... Myślę,ze się zakochuje w Adamie.
Wtem mężczyźni usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła.
-Kurwa mać! - kryzknął Adam
Ratliff zbladł i wyszeptał bezgłośnie - Myślisz,ze słyszał?
-Nie ma pojecia -odrzekł Monte wstając z miejsca - Co żeś narobił niezdaro! -przywitał przyjaciela wychodzac za ścianę do hallu. Tommy podniósł się szybko z miejsca. Złapał klucze od auta Montego wychodząc z kuchni szybkim krokiem - Czekam w samochodzie. -zawołął wybiegajac z mieszkania. Nikt Go nie zatrzymał.



*Not really sure how to feel about this
Is something in the way you move...
Makes me feel like I can't live widout you
And it takes me all the way....I want you to stay.
Stay...*

niedziela, 10 marca 2013

4. Potępienie

Trochę mojego popłochu artystycznego ;

~Proszę daj mi wstać z miejsca i ruszyć w Twoją stronę. Postaram się nie umierać po drodze,dotrę do celu. Choćbym miała biec noce i dnie to zawitam do twych drzwi. Obiecaj mi tylko,ze gdy otworzysz w twych oczach ujrzę miłość...Taką samą jaką darzyłaś mnie na początku.~

Zapraszam :


***

-Ide się przejść -rzekł Tommy wychodząc. Lambert został sam na kanapie, sięgnał po swój telefon,przeglądajac Jego zawartość,dawno juz tego nie robił. Nagrania, piosenki, zdjęcia..Otworzył po chwili szeroko oczy,napotykał dziesiątki nowych zdjęć. Jego serce mocno biło, z każdym kolejnym zdjęciem robiło mu się ciężej na sumieniu...Po przewinięciu około 30 zdjeć, zobaczył nagranie wideo... Strach nie chciał pozwolić Jego umysłowi na obejrzenie tego,co krył za sobą mały znak PLAY,jednak ciekawość była silniejsza,włączył. Szeroko otwartym źrenicom ukazał się ku Jego zaskoczeniu On sam
-Przestań mnie nagrywać -zawołał patrząc prosto w kamerkę uśmiechając się jednak przy tm serdecznie
-Dopiero zacząłem -rzekł Ratliff śmiejac się pperliście po drugiej stronie urządzenia -No dalej, zrób tak jeszcze raz, chce to mieć na wideo -mówił ochrypłym lekko głosem, po chwili telefon został postawiony na szafkę A blondyn opadł na kanapę chichocząc, wokalista nachylił sięnad nim szeroko się uśmiechajac - Na pewno? -było słychać w Jego głosie troskę
-Na pewno -odparł pewny siebie łapiąc kołnierz koszuli bruneta. Po chwili oczom Adama ukazał się obraz delikatnego pocałunku pomiędzy nim a Jego przyjacielem. Usta delikatnie pieściły się wywołując dreszcze na plecach wokalisty -Co dalej ? -zasmiał sie Tommy patrząc na Adama nieśmiało
-A na co masz ochote? -Odpowiedzia było zagryzienie wargi przez basistę. Adam wyłączył nagranie. Nie chciał wiedzieć jak skończyły si ich wspólne wojarze. `Cholera nie obejrzę tego... przynajmniej nie teraz.` -westchnał ciężko. Postanowił sobie obejrzyć nagranie za kilka dni,gdy młody Ratliff opuści Jego dom.
-Boze, nie wierzę -wyszeptał chowajac twarz w dłoniach - Nie wierzę...

***

-Jak dzwonię to ma mnie gdzieś, mówi,ze jest u koleżanki, w czasie gdy ta jej koleżaneczka wstawia po chwili jakies wpis o zupełnie innej treści. Nie wiem co się dzieje,ale im częściej gdzieś wyjeżdżam tym dalej ze soba jesteśmy.. -mówił Tommy leżąc na puszytym dywanie,wbijał wzrok w sufit
-Skoro ona jest zapatrzona w siebie, a to krzyżuje sie z twoją karierą, to należy się roztać. -odparł Adam leżąc tuż obok, popijali czerwone wino.
-Tak, fantastyczny pomysł -jęknął Tommy - Stell, kicia, kochamy się, serio,ale już mi sie nie chce angarzować, sajonara kurwa bitch ? Nieźle, serio Adam, nieźle.
-Nie zapomnij jej uświadomić,ze ma sie wyprowadzić -dodał Adam uśmiechając się w stronę zirytowanego basisty -żart mi się wyostrzył -wzruszył Lambert ramionami
-Dobra, skończmy ten temat.. No..Jakieś przebłyski z wczorajszego wieczoru? -zagajał Go, brunet zbladł
-Zero, a u Ciebie?
-piłem, paliłem, Ty o czymś gadałeś i ...Chyba przegrałem jakiś Twój zakład bo pamietam chyba pocałunek..Ewentualnie coś mi sie pojebało,ale ok...Moja wyobraźnia...Po czym wyszedłem i wpakowałem się w śnieg...Hmm dalej nie jestem pewien,ale chyba mnie zabrałeś do domu.
-Nie, no coś ty! Lezysz ndal w zaspie, umarłeś. Nie werzysz to idź sprawdź -zaśmiał się Adam
-A potem zjadł mnie jednorożec -westchnał Tommy spuszczajac wzrok
-To smutne -odparł Adam wzdychając. Kolejne godziny mijały, przyjaciele chodzili mętnie po mieszkaniu co chiwlę sięgając po alkohol,lecz w minimalnych ilościach. Lambert udał się do sklepu w celu kupna artykułów potrzebnych do sporządzenia kolacji. Tommy zaś siedział przed telewizorem przełączając co chwila kanały. Gdy tylko brunet opuścił dom, Ratliff udał się na górę kładąc się na łóżko wokalisty. Opadł na poduszki wtulajac w nie twarz, po czym wziął wdech nosem czując zapach Lamberta. Znajome uczucie powróciło, coś wierciło go w brzuchu.
-Przestań Ratliff, nie jesteś pedałem -wymruczał zamykając oczy. Po chwili usnął.

***
Tommy,gdzie jesteś ?! -wołał brunet wchodząc do domu. Położył siatki z zakupami i ruszył schodami w górę. Zobaczył uchylone drzwi do swojej sypialni, wszedł. Na podłodze leżały ubrania Ratliffa, z łazienki dobiegały dźwięki muzyki,szum wody i śpiew Tommyego. drzwi toalety takz były uchylone. Lambert,wiedział,ze nie powinien,lecz ochota na zobaczenie nagiego ciała blondyna. Przybliżył się o kilka kroków i szybko wsadził głowe w ucylone drzwi, Tommy miał zamkniete oczy, ręcznik na biodrach i śpiewał do szkotki. Adam szybko zszdł na dół uśmechajac się sam do siebie. Już od dawna nie było mu dane widziec Tommyego tak szczęśliwego. Po upływie około 20 minut blondyn pojawił sie w kuchni, na szczupłych biodrach zdwisały trochę za duze białe bokserki,a tors okrywał materiał szarej, bawełnianej koszulki.
-A cóż to za zapachy -usmiechnał się przeczesujac dłonią wilgotne włosy -Pożyczyłem Twoje bokserki,wiem,ze mogę. -rzekł z uśmiechem na twarzy.
-Robię jeść, nie dam Ci głodowac, chudzielcu.
-To takie słodkie -rzucił siadając do stołu - Nie wiem cośmy rboili,ale odespałem za trzech, wykąpałem się tak długo,że rachunek nabiłem na niemałą fortunę a nadal nie mam sił na nic -zasmiał sie wdziecznie patrząc Adamowi w oczy
-Tommy, jesteś przemęczony. - Szepnął. - Wydaje mi się, ze powinieneś sie położyc i przespać. ja nie czuję żadnego bólu, może trochę w biodrach...
-Nie jestem przemęczony,a  Ciebie biodra bolą, bo cholero sie starzejesz -ząsmiał się Ratliff odchylajac głowę do tyłu - Daj mi jeeeść ! Daj daj daaaj !
-Dać to ja ci moge... - zasmiał się. - przecież wiesz, ze cytuję Ciebie.
-No to mi daj -rzekł puszczając oczko w stronę Lamberta.
-Tak bardzo chesz? - Wypiął krągłości  w stronę Tommyego. Był świetnym prowokatorem. Pocuzł po chwili lekkie klapnięcie.
-No, no, no. Nie wypinaj się.-Adam zamarł a Tommy uśmiechnął się słodko - kto wypina tego wina!
-Phi... - Odusnął się. - W takimr azie sam sobie tutaj nakładaj.
-Oj no proszę Cię, włóż mi, kochanie -rzekł kładąc akcent na ostatnie słowo
-Co mam włożyć? Hm?
-mam kilka rzecyz do zaoferowania. - Dodał śmiejac się
-jeść. Chcę jeść -usmiech nie znikał z twarzy basisty
-To zalezy co chcesz jeść. - Zaczął się śmiać choc basista nie do końca wiedizał o co mu chodziło. - Nie ważne, tommy. - Pogłaskał go po włosach. - Skorot ak łądnie proisisz.
Po chwili mężczyźni zajadali się spaghetti
-Jakie to smaczne -powiedział Tommy z pełną buzią, był cały ubrudzony sosem - Co sie tak patrzysz?
-Nic. - Uśmiechnął się Adma sięgając po serwetkę. Po chwili delikatnie wytarł twarz blondyna. - teraz lepiej.
-Aż mi głupio, nie dosyć,ze się zażarłem jak prosię to jeszcze sie upieprzyłem a Ty mnie wycierasz. -zaśmiał się Ratliff przeczesujac dłonią włosy Lamberta. Bruunet spojrzał pytajaco w Jego oczy
-Zawsze mnie kusiło -rzekł wzruszajac ramionami po czym wrócił do jedzenia.

***

-Najpierw Cuckoo,a potem Nirvanę !
-Nie ma mowy, Nirvana po cuckoo zniszczy całą pozytywną energię -kłucił się uparcie Tommy
-Ja jestem frontmanem i wiem lepiej.
-Front-penisem we własnym związku co najwyżej, więcej to Ty na front nie wychodź bo Ci nie idzie.
-Słucham?! O dziękuję ci bardzo, to dla mnie komplement. - Śmiał się.  Po chwili pstryknał palcami.- Nie masz nic do gadania, jestem tutaj szefem. papa. - pomachał mu tuż przed jego oczami i zaśmiał się
-Kazdy homo jest taki...Cholernie uparty ?!-westchnłą Ratliff wyjmując zimne piwo z lodówki
-Powinienes to dobrze wiedzieć. - Uśmiechał się piszać setlistę na kartce.
-Kurwa nie zagram nirvany po cuckoo i koniec -krzyknał stajac do Adama plecami - Koniec tematu, obrażam sie, póki tego nie zmienisz !
-Ktoś tu jest niewrażliwy i nieczuły. - burknął pod nosem licząc pisoenki wypisane na kartce
-Ktoś się taki urodził, bywa -odparł zdjemujac kapsej ze szklanej butelki -Wybacz ,ale tacy ludzie niestety istnieją.
-Hej, daj spokój, Tommy... - Szepnął Adam. - Słuchaj, wiesz, że musisz się dostosować. -Ratliff spojrzał na wokalistę milcząc. Jego oczy nie wyrażały żadnej emocji. Odwrócił wzrok,nie zamierzał się poddawać.
-Phi, no to się fochaj, fochaj. Nie obchodzi mnie to. - powiedział prowokatorsko. Blondyn upił kilka łyków gorzkiego trunku po czym zszedł ze stołu wychodząc bez słowa z pokoju, udał się na górę i usiadł przy laptopie Lamberta. Niestety Lambert-jak to on- zapomniał opłacic internet. `Tak wiec nie pozostało mi nic więcej jak sobie poszperać` -pomyślał basista włączając jeden z folderów.
Adam tymczasem nie wiedział co się dzieje, jednak czuł się smutny. Nie chciał krzywidzić Tommyego. Wziął łyk wody i odłożył kartkę na bok.
Ratliff przegladał folder z fotografiami Lamberta wraz z Drakem LaBry. Pocałunki, objęci mężczyźni czy po prostu siedzący obok siebie. Coś jednak z Tommym było w tej chwili nie tak, czuł jak żoładek mu się kurczy. `nie jestem pedałem` powtórzył sobie w myśli Ratliff przewijając kolejne zdjecia. Po mniej więcej czterech minutach do pokoju wszedł Adam.
-Tommy, w porządku? Ej.. Co ty robisz? To mój laptop!
-No i ? -Ratliff wzruszył ramionami.
Lambert wyciągnął go z rąk Tommyego.
-Nie powinieneś.
-Ta, rodzić sie też nie powinienem -rzekł wstając -wrócę za kilka godzin -mruknał wychodząc
-Tommy... - szepnął Adam zamykając oczy.
Chłopak szedł szybkim krokiem przed siebie, krew w jego żyłach buzowała, po chwili zaczepiła go jakaś kobieta
-Przepraszam, jak trafić do jakiegoś dobrego baru ?
-A sama jesteś ?
-Tak..
-Niebezpiecznie... Ale skoro nalegasz to Cię zaprowadze w najgorętsze mijsce tego miasta-uśmiechnał się łapiąc drobną dziewczynę za dłoń.
Adam położył pusta butelkę whiskey obok fotela. Nie czuł etraz zbyt wiele bólu. Zasnął tylko cicho.

***
Nazajutrz rano
***

Tommy siedział na fotelu naprzeciwko Adama ,patrzył na niego zimno. Wiedział,że nie powinien,lecz nie mógł odmówić sobie przejrzenia pozostałości folderu. Uczynił to zeszłej nocy ,chwile po powrocie do domu.


Adma drgnął, osunął się lekko.Powitał go mocny ból głowy.
-Tommy... - Jęknał tylko
-Ta? -mruknłą Ratliff nie zmieniając wyrazu twarzy choćby na chwilę
-ja przepraszam...
-Nie pierdol, ide po wodę bo Ci jezyk do podniebienie sie przylepi - mruknał wstając
-Tomm... nie odchodź, rpsozę.
Lambert złapał go mocno za dłoń.
-Kurwa ide tylko po wodę, nie przesadzaj -westchnał. Brunet pociagnał go mocniej, basista opadłna ciało Adama -Pojebało cie ?
Adam objął go mocno swoimi dłońmi. Był tak zmęczony ze już nie miało znaczneia dla niego to, co robi. Zbliżył swoje gorące usta to ust blondyna. Ratliff zamarł. Znajome kłucie w brzuchu powróciło. otworzył szeroko oczy,nie był w stanie odepchnąć od siebie Adama, był to dla niego zbyt duży szok.
Mężczyzna zas musnął delikatnie usta basisty swoimi ustami. Pragnął pozwolić sobie na więcej, choćby na ułamek sekundy chciał pochłonąć pocałunekk wszystkimi, lekko otępiałymi zmysłami. Lecz ta chwila nie trwała długo. Dłonie basisty zaczłęy drżeć, odepchnał od siebie Lamberta
-Kurwa, przestań! Popieprzyło Cię do końca !? Chcesz ze mnie zrobić pedała do jasnej cholery!? No to problem, bo Ci nie wyjdzie! -krzyczał niższy chłopak wychodząc do kuchni.
Tommy wziął wielki łyk wody i oddychał głęboko. Przeraził się - Spodobało mu się to
Wokalista natomiast westchnął tylko i zamknął oczy przecierając twarz dłońmi -Cholera, co się ze mną dzieje...

********
Po raz kolejny przepraszam za literówki, nie mam naprawdę czasu ich dziś poprawić.

niedziela, 3 marca 2013

3. Ogłuszająca cisza

No i kolejna część :)
Proszę szczerze, jeśli ktoś to czyta to niech zostawi po sobie ślad, bo motywacja mi opada do zera.
~Till ,miałaś czytać, więc pytam - Jesteś tu jeszcze :-) ?

Zapraszam :

*~*~*

-Hej, spokojnie... nie zgwałcę cię. - Zaśmiał się.
-Na pewno? - Upewniał się basista z szarmanckim uśmiechem na ustach. Zdawał sobię sprawdę,że były to jednak tylko żarty.
Lambert zbliżył swoją twarz do twarzy Ratliffa tak, że ten czuł jego gorący oddech. Po raz pierwszy w życiu Tommy został onieśmielony urodą innego mężczyzny. Wmawiał sobie jednak,ze jest to wina alkoholu. Przysunał się nieznacznie w strone Adama i delikatnie musnał Jego usta swoimi drżącymi wargami. Przymknął powoli powieki i spuścił wzrok.. Nie wiedział co nim kieruje,lecz nie chciał przestawać...Wiedział, że nie powinien..
Brunet objął jego wargi swoimi wargami i objął mężczyznę mocno. Zatracili się w tym namiętnym pocałunku, ich ciałą grały jeden, ten sam rytm. Ratliff nieśmiało położył swoją dłoń na ramieniu Adama i delikatnie przygryzł zębami Jego dolną wargę
Ratliff nieśmiało położył swoją dłoń na ramieniu Adama i delikatnie przygryzł zębami Jego dolną wargę
Brunet zasyczał. Podobało mu się, dlatego chciał czegoś więcej. Pogłębiał pcoałunek powoli rozpinając koszulę Ratliffa, jednak ten przerwał mu.
-Nie pozwalaj sobie ,tygrysie -zasmiał się basista -Jestem prawie żonaty a Ty z mnie rozpustnika robisz? -spuścił wzrok -Okej, serio za duzo wypiłem...
-Dlaczego tak sądizsz? - Zapytał lekko sfrustrowany Lambert. - Nie chcesz niczego wiecej?
-Jestem hetero. Pijanym,ale jednak hetero -zaśmiał się ponownie Tommy odsuwajac się ,złapał papierosa po czym nerwowo go odpalił.
-Na pewno? - Śmiał się. - Nie byłbym taki pewny
-Po prostu dobrze całujesz, tyle.
-Tommy... samo to, ze mnie pocałowałeś już coś oznacza, nie uważasz?
-Tak. Ciekawość. Znasz mnie ,muszę zaliczyć każdy stopień do piekła, a jak zabawianie sie w udawane 'homo' to z Tobą.
-W porządku... - Szepnął odsuwając się. - Widzę, ze się świetnie bawisz.-Mówił z wyrutem,a  na jego wtarzy nie malowała sie żadna emocja. Był świetnym aktorem.
-Adam ... Nie rób mi tu takich scen.. Oj no wiesz,ze mnie nie przekonasz tą mina zbitego psa -rzekł Tommy biorąc głębokie zaciagniecie dymem papierosowym. Zerknał na Adama ,który nieustannie miał kaminny wyraz twarzy po czym wstał, popchnał go lekko i usiadł obok -Co mam zrobić,abyś się znowu uśmiechnął?
-Zwariowałeś? - Jęknął. - Daj mi spokój...
-Mówiłem...Dawać mogę,ale nie spokój...
-Dawaj komu innemu. - Jęknął, po czym wyszedł do barku po kolejną butelkę.
-Skoro nalegasz ! -zawołał Ratliff wstając, nałożył buty i narzucił na rozpietą ówcześnie koszulę kurtkę -Wrócę nad ranem, jak mnie nie zabją i nie zgwałcą -zawołał trzaskajac drzwami.
-Ej, ej, ej! - Krzyknął. Coś dziwnego w niego wstąpiło - Czekaj, nie odchodź...
-Sam mnie wygoniłeś -zawołał pijany Ratliff zataczajac się, po chwili się potknał i upadł w snieg - O kurwa jaki poślizg!
-Cofam to. Chodź tu... proszę.
-Cofac to ty mozesz sobie film -rzekł kładąc się plecami w zaspę śniegu w której się znajdował -czynów i słow się nie da -powiedział wzdychajac, patrzył w niebo. Po chwili z niewiadomego mu powodu łzy zaszły jego spojówki, zacisnął powieki hamując srebrzyste krople.
-Kto to mowi? - Szpenął. - no już. - Ujął jego dłoń. - CHodź do mnie.
Ratliff jednak nie ruszył się ani o cal - Boze ,jestem idiotą -załkał kuląc się, przyciagnał kolana pod brodę i zaczłą ponownie płakać.
-Tommy, co jest? -Dziwił się Lambert i wciągnął chłopaka do srodka. - Dziecko...
-Sam jesteś dziecko -rzekł ocierajac łzy po czym rzucił się przyjacielowi na szyję -Jakiś Ty mięciutki.
Lambert ugiął się lekko, jednak objął chłopaka.
-Mm dziękuję... ?- szpenął cicho, choć nie wiedział czy to komplement
-Chcę z Toba pogadac -zachichotał basista. Trunek wszedł w Jego krew całkowicie.
-Pewnie, siadaj. - Wskazał przyjacielowi kanapę.
-Ale Ty obok -uśmiechnał się - I weź coś do picia, nie ma co gadać o suchym pysku -rzekł siadając -Ale tu wygodnie, wow.. Włączysz muzykę?
-Pewnie. - Uśmiechnął się. - Czego chcesz posłuchać? The Wanted, Hannah Montanah, Justin Bieber? Może Miley Cyrus? A wybacz to ta sama osoba. - Śmiał się. -A moze One Direction!
-Za kogo ty mnie kurwa masz? -zaśmiał się Ratliff głośno -puść cokolwiek.
-Metallica? Wiem, że lubisz. -Uśmiech zagościł na twarzy Tommyego.
-Włącz cokolwiek i siadaj ,chcę pogadać.
-Co jest, Kitty? - Zapytał zdziwiony, nie zdążył włożyć płyty do odtwarzacza, a siedział tuż obok chłopaka.
-A przytulisz mnie ?
-Pewnie.-Męczyzna deliaktnie objął blondyna. -Jednakże chcę wiedzieć o co chodzi -rzekł biorąc kolejnych kilka łyków gorzkiego trunku
-Dlaczego sie na mnie tak cały czas dziwnie ostatnio patrzysz? Nie uciekaj od odpowiedzi,przecież widze,ze jest cos nie tak..
-Wszystko jest w porządku, Tommy... nie chcesz wiedzieć...
-jakbym nie chciał, to bym nie pytał...No?
-Słuchaj... kocham Cię, Tommy... nie wiem jak zareagujesz,no ale Cię kocham
-No ja Ciebie też,wiem wiem, braciszek Tommy,mała blond ciota,ale ja pytam co się dzieję.
-Tommy... kocham Cię najmocniej na świecie... myślę, że od kąd dopuściłem się świadomości,ze się w Tobie zakochałem, to nie potrafiłbym żyć bez Ciebie. Proszę Cię, zrozum mnie. -wybełkotał Adam. Choć spożył małą ilość alkoholu, wystarczała ona do zwierzeń tak poważnego kalibru.
W tej chwili Ratliff umilkł. Wbił wzrok w bruneta
-Adam, no.. Ale,że  powaznie tak do mnie, czy jaja sobie robisz?
-Całkowicie poważnie... -jęknął. - nie chce juz tego kryć.
-I.. -Tommy wział głeboki wdech, ledwo już był przytomy, oparł czoło o czoło wokalisty -Co z tym zrobisz?
-Nie mam pojęcia -odrzekł Adam wpartując się w zamglone spojrzenie mężczyzny.
-Shh -chłopak położył mu palec na ustach -Mów ciszej,tygrysie...Dźwieki niszczą nastrój -rzekł blondyn przemiszczajac wzrok na usta Lamberta.
-Jak bardzo chcesz to zrobić? -zapytał półszeptem czarnowłosy
-Bardzo...
-Zdajesz sobie sprawę,ze nie powinieneś?
-Tak..
-Dłużej nie mogę trzymac się z dala Tommy, to zbyt trudne -szptał Lambert muskając przy tym wargi Ratliffa. Basista zamknał oczy szepcząc wprost w usta Adama:
-Zrób to, teraz albo nigdy... -Blade usta jasnowłosego złaczyły się z różanymi wargami bruneta

~*~

Nazajutrz rano.

~*~

Pólnagi Ratliff spał wtulajac się ufnie w tors Adama,a ten z koleji gładził Jego plecy.
`nie powinienem` -myślał bez przerwy Lambert wpratrując się w spokojną twarz Tommyego `Jego serce należy już do innej`-powtarzał sobię to,niczym mantrę. Lecz serce i tak mówiło swoje.
Adam westchnął. Powieki blondyna powiodły ku górze, po chwili jednak gwałtownie opadły.
-Moja głowa -wymamrotał po chwili -Pić...Proszę.
-Już -zaśmiał się cicho Adam siegajac po butelkę wody stojącej na blacie stołu, podał ją Tommemu
-Dziękuję -szepnął biorąc duzy łyk płynu -Co się wczoraj działo? Mam urwany film... -rzekł patrząc w przerażone oczy Adama
-Ja...Miałem nadzieję,ze ty mi powiesz. -zapadła chwilowa cisza. Mężczyźni spojrzeli na siebie w milczeniu po czym buchneli głośnym śmiechem.

****

Z góry przepraszam za literówki :)