niedziela, 17 marca 2013

5. Więzień.

Nie wiem jak długo ten blog jeszcze będzie miał rację bytu,a jeżeli długo, to być tak,ze przerwę Jego działalność niedługo - na pewien okres czasu.. Sama nie wiem. Mam trochę rzeczy do załatwienia, a wena mi umiera.. Nie wiem, naprawdę. Póki co prostu zapraszam na kolejną część.

***
WIĘZIEŃ.



Mijały godziny, mężczyźni omijali się bez przerwy, gdy zbliżyła się pora obiadu Ratliff zabrał sie za gotowanie.
-Hej, w porządkU? - Zapytał Adam wchodząc do kuchni
-Ta, coś musimy jeść a Ciebie męczy kac alkoholiku.
-Pfff... -Bąknął Adam. - No wiesz co? Ja? Alkoholik? Tommy... - Zbliżył sie do niego na niebezpieczną odległość. Nie panował nad tym co robi.
-Ok, przyznaj się,ze za dużo wypiłeś -mruknał Ratliff stajac plecami do Adama, odkręcił wodę myjąc sztućce-brunet prawie bezgłośnie przysunął się do Tommyego, tak, ze ten wyczuł jego oddech na swojej szyi. Czuł jak gorące usta całują delikatną skórę jego bladej szyi.
-Do czego zmierzasz?
Mężczyzna nie przestawał.
-Nie wiem, ale podoba mi się to...
-Nie jestem homo, mam dziewczynę, odczep się -warknął zwiększajac ciśnienie wody, która po chwili chłapnęła na Jego koszulkę
-Tommy... uspokój się, proszę... - Szepnął Adam. - Uważasz, że homoseksualisci są gorsi?
-Jakbym tak uwazał to bym się chyba z Tobą nie zadawał, prawda? Wszyscy są równi
Adma bąknął tylko coś niezrozumiałego pod nosem i odszedł.
-Idę do salonu. - Krzyknął.
Ratliff westchnał ciężko, Jego dłonie trżesły sie niczym kartka papieru na wietrze. Nie minęło 10 minut a lasania była gotowa.
-Adam, obiad ! -zawołał basista myjąc ręce - Idziesz czy nie !?
przestań sie wydzierać. - Szepnął. - Głowa mi pęka...
-Coo?! -ryknał najgłośniej jak umiał uśmiechając się szeroko, jednk gdy ujrzał skrzywienie na twarzy Adama przeczesał wilgotną ręką włosy
-Oj przepraszam - rzekł półszeptem nakłądając posiłek na talerz.
-Jesteś wredny, Tommy. Ehh... dziękuję. - Jęknął
-Przynieść ci coś od bólu głowy ? -kucnął przy przyjacielu patrząc na zmeczoną twarz.
-Wszystko mi jedno... -jęknął tylko cicho.
-Próbuję być dla Ciebie miły -szpnał ledwo słyszalnie unosząc się na wysokość Jego twarzy -więc...?
-Już powiedziałem.
Ratliff westchnał, po czym wstał i udał się na górę
-gdzie idziesz ? -zaciekawił się Adam
-Przecież Ci wszystko jedno..
-Racja -odrzekł wokalista biorąc sie za jedzenie
Tommy usiadł na łózku łapiac za komórkę, wybral numer do zbajomego
-Cześć Monte! Co robisz dzis wieczorem ?
-Cześć Ratliff, nic ciekawego, pewnie znów będę siedział przed telewizorem - Smaił się.
-No to skro nie masz planów to moze kupię kilka piw i posiedzimy razem ? Eh, mam już dosyć Lamberta a do domu dopiero za 4 dni...
-Dlaczego? Coś się stało? _ Zdziwił się Monte. - nikt nigdy nie miał dosyć Lamberta, wręcz przeciwnie. No, opowiadaj.
-To...Nie rozmowa na telefon. Po prostu jest cholernie dziwny, ma jakieś nastroje, ciagle coś pije, a jak nie pije to ma kaca giganta i puszcza na mnie fochy. Zrobiłem mu obiad a ten jescze na mnie warczy. Pierdolony gwiazdor,nie ma za grosz wdzięczności. Wiesz,ze jestem cierpliwy ,ale bez przesady -mówił nieprzerwanie - Zabierz mnie od niego bo tu oszaleję.
-Tommy spokojnie... - Westchnął i ucichł na chwilę. - To o której?
-Im szybciej tym lepiej, jeszcze zajedziemy do monopola.. Ja tylko czekam -rzucił blondyn rozłączajac się.
Monte odłożyl telefon na półkę i ruszył po klucze.
Ratliff opadł cięzko na poduszki`4 pieprzone dni z Nim... Kurwa jak by tu uciec...` Rozmyślał gdy Adam wziął prysznic położył się do łóżka. Nie wiedział gdzie teraz podziewa sie Tommy, jednak nie miał już sił. Powieki kleiły się same, dlatego szybko je zamknął. Czuł jak delikatna posciel lekko chłodzi jego zgrzane ciało. Ratliff poniósł się po około 20 minutach i zacżłą szukać Adama aby oświadczyć,ze nie wróci na noc.. Znalazł go w sypialni, wokalista spał.Chłopak usiadł obok na łózku i westchnał głęboko - O co ci chodzi Ty mała cholero ? -wyszeptał kładąc głowę na poduszkę obok, patrzył na spokojną twarz Adama.. Nie miał pojecia co nim kierowało, lecz musiał podświadomie coś sobie udowodnić. Nachylił się nad twarzą bruneta po czym złoWzył na jego usatch motli pocałunek...Po czym kolejny..I jeszcze jeden. Nie wiedział czy mineły seksundy, czy cała wieczność nim usłyszał klakson przed domem Adama. Westchnał ciężko i spojrzał po raz ostatni raz na twarz śpiącego bruneta -No..Chyba mamy problem -stwierdził szeptem po czym wyszedł z pokoju przyjąć gościa.
Po krótkiej chwili po wyjściu baisty z pokoju ,Adam otworzył swoje oczy.
-Co za dziwny sen... - westchnął... - Myślałem,ze Tommy mnie... Boże, patologoe mi się śnią - westchnał
Wziął głęboki oddech i napił się trochę wody z dzbanka stojącego tuż obok łóżka.
***
Monte wraz z Ratliffem siedzieli w kuchni, Ratliff poczestował znajomego porcją włąsnoręcznie robionej lasanii, rozmawiali o Lambercie
-A moze jest chory ?
-No..Chyba psychicznie - westchnał Tommy -Nie wiem Mon,ale naprawdę zaczynam się o niego martwić..
-Martwić ? Eh, tommy... to bez sensu, Adam to Adam, wiesz jaki jest...
-Nie, nie wiem jaki jest. Kurwa nie wiem jaki jest w każdym razie coś jest nie tak..
-Co się dzieje dokładniej? No opowiadaj!-Adam szedl właśnie z opróżnionym dzbankiem, jednak słysząc rozmowę meżczyzn zatrzymał się za ścianą
-Jesteś moim przyjacielem czy bardziej kumplem z zespołu ?
-Chyba dobrze o tym wiesz, ... - Szepnął Monte
-Urwe Ci jaja jak szepniesz komukolwiek chociaż słówko... -rzekł wzdychajac ciężko
-Nie wiedziałem,ze mi nie ufasz...
-Ufam tylko to jest coś... Ja.. Sam do siebie nie chcę dopuszczać tej myśli -jęknłą Ratliff po czym schował twarz w dłoniach
Monte położył delikatnie dłoń na drobnym ramieniu Ratliffa.
-Co jest?
-Ja... Myślę,ze się zakochuje w Adamie.
Wtem mężczyźni usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła.
-Kurwa mać! - kryzknął Adam
Ratliff zbladł i wyszeptał bezgłośnie - Myślisz,ze słyszał?
-Nie ma pojecia -odrzekł Monte wstając z miejsca - Co żeś narobił niezdaro! -przywitał przyjaciela wychodzac za ścianę do hallu. Tommy podniósł się szybko z miejsca. Złapał klucze od auta Montego wychodząc z kuchni szybkim krokiem - Czekam w samochodzie. -zawołął wybiegajac z mieszkania. Nikt Go nie zatrzymał.



*Not really sure how to feel about this
Is something in the way you move...
Makes me feel like I can't live widout you
And it takes me all the way....I want you to stay.
Stay...*

3 komentarze:

  1. Phi ! No chyba teraz nie przerwiesz tego opowiadania . No w takim momencie , błaaagam ! Nie rób mi tego . :< Robi się ciekawie a ty chcesz przerwać ;-; Nie .
    Odcinek świetny a szczególnie końcówka. Heh teraz Adam już wie, ciekawa jestem co z tym zrobi ^^
    Życzę weny i prosze nie przerywaj !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ~Till, ja sama nie wiem co robić, chyba już nie wiem co dalej pisac, jak rozwijać akcję. Na dodatek złego mam teraz konflikty z kobietą pomagającą mi to pisać więc też połowa weny poszła sie jebać,ze tak powiem wprost. Potrzebuuję chyba kogoś kto mi pomoże pisać,ale nie wiem gdzie szukać, więc póki kogoś nie znajdę no to niestety.. Wiem co chcę pisac i jak to zakończyć, mam już całą hustorię w głowie, nie wime tylko jakich użyć słów... Coś wymyślę. postaram się.

      Usuń
    2. Jakbym mogła to bym pomogła no ale niestety nie ma jak :< Mam nadzieje że, konflikty miną allbo znajdziesz kogoś do pomocy. Będzię okey ;) (Tak pozytywnie myśl! )

      Usuń