Święta,święta,
jakże ja ich nienawidzę ;__;
No
niestety, nie ma niczego,czego tak nie lubię jak święta.
Przepraszam
też za opóźnienie jednakże nie miałam internetu przez ten czas
:<
Zapraszam
na kolejną część:
Epitafium
Ciszy.
Po
godzinach rozmyślań Tommy Joe odpływał w krainę snów, jednak po
chwili usłyszał pukanie do drzwi. Nie wiedział, czy
otworzyć,wiedział bowiem doskonale kto stoi po drugiej stronie
drzwi.
-Kurwa
czego..-mruknął pod nosem ruszając w stronę drzwi. Nie był
zachwycony na myśl goszczenia kogokolwiek,bowiem ubrany był tylko w
czarne bokserki. Po chwili usłyszał:
-O,
Tommy już się strudził i zdjął ubrania,no no no, świetnie. -
Śmiał się Adma. Chciał załagodzić całą sprawę
-Co
Ty mi tu pierdolisz? -westchnął uchylając drzwi – No wchodzisz,
nie wchodzisz? Zimno jest?
-Wejdę
- Uśmiechnął się szeroko Lambert zdejmując kurtkę, kierował
się w stonę salonu
-Buty
kurwa !-zawołał Ratliff trzaskając drzwiami
-A
tam, przesadzasz. - Uśmiechnął się. Robił tzw 'dobą minę do
złej gry'
-Przesadzony
to Ty masz dzisiaj makijaż Co Ty z siebie robisz? Marylina Mansona?
-bąknął Tommy pod nosem. Nie lubił makijaży Lamberta,zwykle
uważał,że odbiera mu Jego 'naturalny urok'
-A
co, nie podobam Ci się już?
-A
podobałeś kiedykolwiek ? -odparł wychodząc do kuchni
-To
chyba oczywiste. - Szepnął brunet jakby sam do siebie po czym
usiadł na kanapie.
Blondyn
po chwili wrócił z dwoma puszkami piwa, podał jedną Adamowi. Ten
jednak spojrzał na Ratliffa krzywo
-Prowadzę..
-Przecież
nic nie wspominałeś,że nie zostajesz na noc..
-Oh..
Jeżeli tak bardzo chcesz.. - wyszeptał, otwierając puszkę.
-Ależ
kto powiedział,że chcę? Ja po prostu uważam,ze jesteś tak
leniwy,że nie chce Ci się ruszać siedzenia drugi raz do auta, bo
za daleko..
-Daj
spokój, Może trochę w tym racji, ale i tak bardzo chcę zostać.
-A
w jakimś konkretnym celu czy po prostu chce ci się wypić wszystkie
moje browary?
-Tak,
dwa cele, jeden został już wymieniony. - Śmiał się wokalista. -
masz może coś mocniejszego?
-Po
pierwsze - rzekł Tommy - Chyba nie wiem o co ci chodzi,jeżeli
chodzi o cele.. A po drugie, wolisz wódkę czy whiskey ?
-Trudno
wybrać.. daj obydwie! - Śmiał się. -Tommy, chciałem, żebyś...
wybaczył mi. Nie chciałem Ciebie urazić, to było... jak grom z
jasnego nieba. Jesteś po prostu.. taki pociągający...
Basistę
zamurowało. Patrzył tępo w obraz Lamberta.
-Z
Tobą na pewno wszystko w porządku? Może masz gorączkę?
-Mam
gorączkę, kiedy patrzę na ciebie... -przybliżył się do niego-
Tommy...
-No
co? -zapytał nie odsuwając się ani o milimetr.. Zdawał sobie
sprawę,ze Dla bruneta jet to tylko kolejna gra. Kolejny flirt.
Postanowił przestać się stawiać.
-Pragnę
cię... - wyszeptał prosto w jego usta.
-I
co ja mam z tym zrobić? -zapytał uśmiechając się szeroko.
-Przestań
zadawać głupie pytania! - Wrzasnął, obracając go na drugą
stronę. Był teraz nad nim i przejął całkowitą kontrolę
-Przestań,
to Ty mnie traktować jak swoją własność -odparł wściekle
Ratliff. Nie wiedział co nim kierowało- cokolwiek to było,
podobało mu się. Złapał Lamberta za kołnierz Jego koszuli i
złączył z nim swoje wargi wpychając język wprost z Jego usta..
Po chwili eksplorował każdy milimetr ust mężczyzny. Odsunął się
po chwili - I co ? Fajnie ?
Lambert
uśmiechnął się szelmowsko
-Naked
love.. -szepnął. Ratliff uśmiechnął się bezwiednie słysząc
doskonale znane mu słowa.
-Take
it off...-rzekł Lambert zdejmując swoją koszulę. Po chwili cała
garderoba wokalisty znalazła się na podłodze.
Brązowe
oczy, zwykle zmrużone i tajemnicze, nieśmiało wpatrywały się z
akt Lamberta. Dłonie Tommyego złapały Nadgarstki Adama,które
przeniósł na swój brzuch
Mężczyzna
delikatnie masował ciało chłopaka. Jechał po jego plecach w górę
i dół.
-Nie
wiem czy powinniśmy -szepnął Ratliff wtulając się w ciało
bruneta.
Adma
uśmiechnął się i delikatnie pogłaskał jego włosy.
-Wiesz,że
pragnę cię nie od dzisiaj... i jeżeli ty pragniesz mnie... -
Szeptał.
-Tego
nie da się zrozumieć, to się czuje... - jęknął wprost w jego
ucho. Tommy zadrżał
-Nie
, bo Ty..Bo ja.. -Chłopak spuścił wzrok -Nie wiem jak to
powiedzieć..
-Zaufaj
mi... nie zrobię nic wbrew tobie...
Ratliff
wziął głęboki wdech - Zrób to.. Kochaj się ze mną,jakbym był
najlepszym facetem jakiego spotkałeś.
-Jesteś
nim... - Szepnął wokalista wtulając Tommyego delikatnie w swoje
ciało.
Serce
basisty mocniej zabiło. Jego ciało reagowało na dotyk Adama niczym
kostka lodu na wrzątek. Cały się rozpływał.
Po
krótkiej chwili poczuł delikatne pocałunki na swojej szyi. Nie
minęła minuta a Adam zaczął przygotowywać ciało kochanka na
wtargniecie w niego. Wsunął w niego palec po czym poruszał się
nim w Jego wnętrzu, co chwila dokładając drugi.
-Jak
się czujesz? - Mruknął Adam. - W porządku? -Odpowiedzią było
potakujące skinienie głowy
Lambert
powoli przewrócił go na brzuch i wszedł w niego delikatnym ruchem.
-Tommy,
skarbie...
Chłopak
jęknął głośno i wstrzymał oddech.
-Będzie
bolało tylko na początku, przysięgam...
Wykonywał
powolne ruchy w przód i w tył. Po chwili ból ustał a basista się
rozluźnił czując na swojej skórze zdecydowany męski dotyk.
-Adam...
proszę... powiedz, ze mnie kochasz...
-Mhmm...Kocham
Cię, Tommy Joe... - wyszeptał wchodząc całkowicie w ciało
kochanka. Niespodziewanie do uszu Tommyego dotarł dźwięk Jego
komórki. Otworzył szeroko oczy ,leżąc samotnie w chłodnej
pościeli,we własnym łóżku.
Złapał
za telefon,zerknął na wyświetlacz. "Monte" - odebrał.
-Słucham?
-rzekł przecierając zmęczone powieki
-Obudziłem
Cię? A z resztą... Nie ważne. Wraz z kilkoma znajomymi balujemy u
mnie,ale wiesz.. Zagłuszanie ciszy nocnej, policja, blah blah blah..
Ty mieszkasz w tak wspaniałej dzielnicy,ze aż pomyślałem,czy u
Ciebie by nie można kontynuować?
-Jesteś
skurwielem. Nie zaprosiłeś mnie na imprezę. Mało nie zostałeś
zawieziony na komendę...I śmiesz mnie prosić o rozpieprzenie
mojego domu?
-Zgadnij
kto przyjedzie ze mną...
-On
tam jest?
-Za
parę chwil może być u Ciebie o ile na to pozwolisz. -Cisza
owładnęła przez chwilę dialog przyjaciół... Po krótkim
zastanowieniu się Ratliff rzekł:
-Widzimy
się za dwie godziny.
-Mniej.
-Do
zobaczenia. -rzucił i udał się pod prysznic.
***
Nie
minęła godzina a piętnastoosobowa grupa ludzi bawiła się w
rezydencji basisty,pijąc, paląc skręty i śpiewając do przebojów
gwiazd muzyki POP. Gospodarz jednak siedział samotnie w kuchni paląc
papieros za papierosem. Rozmyślał bowiem o Lambercie pijącym coraz
to nowe drinki w pomieszczeniu obok. Po chwili, jak na życzenie, w
drzwiach pojawił sie wysoki brunet
-Zawsze
musisz się od wszystkich alienować?
-Zawsze
musisz się wtrącać w nie swoje sprawy? -odparł ironicznie
-Sam
zorganizowałeś tę zabawę a siedzisz samotnie..
-Nie
prosiłem się o tę imprezę
-Przecież
sam nas zaprosiłeś.
-Nie.
Nie zapraszałem. Pozwoliłem tu się przenieść..
-Więc...
-czarnowłosy oparł się plecami o stół i wyjął papieros z ust
blondyna, po czym zaciągnął się głęboko -Skoro nie chcesz
balować, to dlaczego się zgadzałeś?
-Chcieliście
to macie, powinieneś podziękować i spieprzać. -Adam uśmiechnął
się szeroko i spojrzał w sufit mamrocząc coś niezrozumiałego pod
nosem.
-Nadal
czekam na przeprosiny za obślinienie mnie. -powiedział Tommy
przeczesując dłonią włosy.
-Przepraszam
Cię.
-Za...?
-Chłopak spojrzał na wokalistę zniecierpliwiony.
-Wybacz,że
Cię pocałowałem... I przykro mi,ale chciałbym i tak zrobić to
ponownie -powiedział,a uśmiech ani na chwilę nie znikał z Jego
twarzy, przejechał językiem po suchych wargach i spojrzał na
Ratliffa. Zbliżył się do niego na niebezpieczną odległość i
wyszeptał wprost do ucha chłopaka:
-Drżysz...
To dzięki mnie?
-Tak
-odparł – To z obrzydzenia. -rzekł patrząc wściekle na
wokalistę, po czym wysyczał groźnie – Opanuj się, jesteś
pijanym, napalonym pedałem.
-A
Ty fantastycznym, seksownym hetero. Taki jest świat -rzucił
wokalista wychodząc.
-Ja
hetero, co? Chciałbyś -prychnął chłopak pod nosem łapiąc za
jeden z pełnych kieliszków i opróżnił zawartość wlewając ją
w siebie – Ja heteryk...Dobre sobie.
***
"So
I follow you home, and I'm waiting till you were alone" –
w całym domu rozbrzmiewała muzyka tworzona przez artystę o
pseudonimie twórczym Jeffree Star. Przyjaciele znajdowali się w
salonie i grali w butelkę. Wypadło na Tommy'ego
-No
dalej! Wolisz prawdę czy wyzwanie? -zawołał Georg śmiejąc się
głośno
-Niech
będzie już prawda, pytaj o co chcesz -odparł pewny siebie Ratliff
biorąc kolejny łyk gorzkiego trunku
-Jest
w tym pokoju ktoś kto wpadł Ci w oko?
-Oj
tak -odparł bez chwili zastanowienia blondyn, a wszyscy zaczęli
klaskać i krzyczeć. Przejął po chwili szklany przedmiot ,wybrał
on Montego.
-Za
jakie grzechy -zaśmiał się Pittman i spojrzał na przyjaciela –
Kto ryzykuje ten się bawi, kto wybrzydza ten nie rucha,biorę
wyzwanie.
-Woohoo
odważnie -odparł basista i zatarł dłonie -Musisz zamówić
każdemu z nas po 2 pizze i za nas zapłacić -Pittman wybuchnął
śmiechem – Tylko tyle?
-Zgłodniałem
-rzekł blondyn wzruszając ramionami.
-Dobra
-zaśmiał się mężczyzna kręcąc kolejny raz szklanym
przedmiotem. Po chwili szyjka butelki wskazała na niebieskookiego
wokalistę.
-Wyzwanie
-odparł z błyskiem w oku.
-Idealnie
! -zawołał uradowany Monte – Zemszczę się na Tommym. Pocałuj
Go. Gorzko. -rzekł Pittman uśmiechając się szyderczo.
Wszystkie głosy umilkły w ułamku sekundy. Lambert uśmiechnął
się pewnie i skierował wzrok na blondyna.
Basista zamarł.
No jak mogłaś kończyć w takim momencie ?! Jak ? I teraz mam czekać do somboty ... no poroooszę ! Dlaczego ? ;<
OdpowiedzUsuńA tak wgl to z Tommy'ego jest zboczeniec, o czym on śni .. XDDD
Fajnie, ja chcę więcej ^^
Ps. Też nie lubię śwaiąt, takie dwa dni Alienowania się w sowim domu i rodzinie . ;-;