wtorek, 2 kwietnia 2013

7.Epitafium Ciszy

Święta,święta, jakże ja ich nienawidzę ;__;
No niestety, nie ma niczego,czego tak nie lubię jak święta.
Przepraszam też za opóźnienie jednakże nie miałam internetu przez ten czas :<



Zapraszam na kolejną część:


Epitafium Ciszy.

Po godzinach rozmyślań Tommy Joe odpływał w krainę snów, jednak po chwili usłyszał pukanie do drzwi. Nie wiedział, czy otworzyć,wiedział bowiem doskonale kto stoi po drugiej stronie drzwi.
-Kurwa czego..-mruknął pod nosem ruszając w stronę drzwi. Nie był zachwycony na myśl goszczenia kogokolwiek,bowiem ubrany był tylko w czarne bokserki. Po chwili usłyszał:
-O, Tommy już się strudził i zdjął ubrania,no no no, świetnie. - Śmiał się Adma. Chciał załagodzić całą sprawę
-Co Ty mi tu pierdolisz? -westchnął uchylając drzwi – No wchodzisz, nie wchodzisz? Zimno jest?
-Wejdę - Uśmiechnął się szeroko Lambert zdejmując kurtkę, kierował się w stonę salonu
-Buty kurwa !-zawołał Ratliff trzaskając drzwiami
-A tam, przesadzasz. - Uśmiechnął się. Robił tzw 'dobą minę do złej gry'
-Przesadzony to Ty masz dzisiaj makijaż Co Ty z siebie robisz? Marylina Mansona? -bąknął Tommy pod nosem. Nie lubił makijaży Lamberta,zwykle uważał,że odbiera mu Jego 'naturalny urok'
-A co, nie podobam Ci się już?
-A podobałeś kiedykolwiek ? -odparł wychodząc do kuchni
-To chyba oczywiste. - Szepnął brunet jakby sam do siebie po czym usiadł na kanapie.
Blondyn po chwili wrócił z dwoma puszkami piwa, podał jedną Adamowi. Ten jednak spojrzał na Ratliffa krzywo
-Prowadzę..
-Przecież nic nie wspominałeś,że nie zostajesz na noc..
-Oh.. Jeżeli tak bardzo chcesz.. - wyszeptał, otwierając puszkę.
-Ależ kto powiedział,że chcę? Ja po prostu uważam,ze jesteś tak leniwy,że nie chce Ci się ruszać siedzenia drugi raz do auta, bo za daleko..
-Daj spokój, Może trochę w tym racji, ale i tak bardzo chcę zostać.
-A w jakimś konkretnym celu czy po prostu chce ci się wypić wszystkie moje browary?
-Tak, dwa cele, jeden został już wymieniony. - Śmiał się wokalista. - masz może coś mocniejszego?
-Po pierwsze - rzekł Tommy - Chyba nie wiem o co ci chodzi,jeżeli chodzi o cele.. A po drugie, wolisz wódkę czy whiskey ?
-Trudno wybrać.. daj obydwie! - Śmiał się. -Tommy, chciałem, żebyś... wybaczył mi. Nie chciałem Ciebie urazić, to było... jak grom z jasnego nieba. Jesteś po prostu.. taki pociągający...
Basistę zamurowało. Patrzył tępo w obraz Lamberta.
-Z Tobą na pewno wszystko w porządku? Może masz gorączkę?
-Mam gorączkę, kiedy patrzę na ciebie... -przybliżył się do niego- Tommy...
-No co? -zapytał nie odsuwając się ani o milimetr.. Zdawał sobie sprawę,ze Dla bruneta jet to tylko kolejna gra. Kolejny flirt. Postanowił przestać się stawiać.
-Pragnę cię... - wyszeptał prosto w jego usta.
-I co ja mam z tym zrobić? -zapytał uśmiechając się szeroko.
-Przestań zadawać głupie pytania! - Wrzasnął, obracając go na drugą stronę. Był teraz nad nim i przejął całkowitą kontrolę
-Przestań, to Ty mnie traktować jak swoją własność -odparł wściekle Ratliff. Nie wiedział co nim kierowało- cokolwiek to było, podobało mu się. Złapał Lamberta za kołnierz Jego koszuli i złączył z nim swoje wargi wpychając język wprost z Jego usta.. Po chwili eksplorował każdy milimetr ust mężczyzny. Odsunął się po chwili - I co ? Fajnie ?
Lambert uśmiechnął się szelmowsko
-Naked love.. -szepnął. Ratliff uśmiechnął się bezwiednie słysząc doskonale znane mu słowa.
-Take it off...-rzekł Lambert zdejmując swoją koszulę. Po chwili cała garderoba wokalisty znalazła się na podłodze.
Brązowe oczy, zwykle zmrużone i tajemnicze, nieśmiało wpatrywały się z akt Lamberta. Dłonie Tommyego złapały Nadgarstki Adama,które przeniósł na swój brzuch
Mężczyzna delikatnie masował ciało chłopaka. Jechał po jego plecach w górę i dół.
-Nie wiem czy powinniśmy -szepnął Ratliff wtulając się w ciało bruneta.
Adma uśmiechnął się i delikatnie pogłaskał jego włosy.
-Wiesz,że pragnę cię nie od dzisiaj... i jeżeli ty pragniesz mnie... - Szeptał.
-Tego nie da się zrozumieć, to się czuje... - jęknął wprost w jego ucho. Tommy zadrżał
-Nie , bo Ty..Bo ja.. -Chłopak spuścił wzrok -Nie wiem jak to powiedzieć..
-Zaufaj mi... nie zrobię nic wbrew tobie...
Ratliff wziął głęboki wdech - Zrób to.. Kochaj się ze mną,jakbym był najlepszym facetem jakiego spotkałeś.
-Jesteś nim... - Szepnął wokalista wtulając Tommyego delikatnie w swoje ciało.
Serce basisty mocniej zabiło. Jego ciało reagowało na dotyk Adama niczym kostka lodu na wrzątek. Cały się rozpływał.
Po krótkiej chwili poczuł delikatne pocałunki na swojej szyi. Nie minęła minuta a Adam zaczął przygotowywać ciało kochanka na wtargniecie w niego. Wsunął w niego palec po czym poruszał się nim w Jego wnętrzu, co chwila dokładając drugi.
-Jak się czujesz? - Mruknął Adam. - W porządku? -Odpowiedzią było potakujące skinienie głowy
Lambert powoli przewrócił go na brzuch i wszedł w niego delikatnym ruchem.
-Tommy, skarbie...
Chłopak jęknął głośno i wstrzymał oddech.
-Będzie bolało tylko na początku, przysięgam...
Wykonywał powolne ruchy w przód i w tył. Po chwili ból ustał a basista się rozluźnił czując na swojej skórze zdecydowany męski dotyk.
-Adam... proszę... powiedz, ze mnie kochasz...
-Mhmm...Kocham Cię, Tommy Joe... - wyszeptał wchodząc całkowicie w ciało kochanka. Niespodziewanie do uszu Tommyego dotarł dźwięk Jego komórki. Otworzył szeroko oczy ,leżąc samotnie w chłodnej pościeli,we własnym łóżku.
Złapał za telefon,zerknął na wyświetlacz. "Monte" - odebrał.
-Słucham? -rzekł przecierając zmęczone powieki
-Obudziłem Cię? A z resztą... Nie ważne. Wraz z kilkoma znajomymi balujemy u mnie,ale wiesz.. Zagłuszanie ciszy nocnej, policja, blah blah blah.. Ty mieszkasz w tak wspaniałej dzielnicy,ze aż pomyślałem,czy u Ciebie by nie można kontynuować?
-Jesteś skurwielem. Nie zaprosiłeś mnie na imprezę. Mało nie zostałeś zawieziony na komendę...I śmiesz mnie prosić o rozpieprzenie mojego domu?
-Zgadnij kto przyjedzie ze mną...
-On tam jest?
-Za parę chwil może być u Ciebie o ile na to pozwolisz. -Cisza owładnęła przez chwilę dialog przyjaciół... Po krótkim zastanowieniu się Ratliff rzekł:
-Widzimy się za dwie godziny.
-Mniej.
-Do zobaczenia. -rzucił i udał się pod prysznic.

***

Nie minęła godzina a piętnastoosobowa grupa ludzi bawiła się w rezydencji basisty,pijąc, paląc skręty i śpiewając do przebojów gwiazd muzyki POP. Gospodarz jednak siedział samotnie w kuchni paląc papieros za papierosem. Rozmyślał bowiem o Lambercie pijącym coraz to nowe drinki w pomieszczeniu obok. Po chwili, jak na życzenie, w drzwiach pojawił sie wysoki brunet
-Zawsze musisz się od wszystkich alienować?
-Zawsze musisz się wtrącać w nie swoje sprawy? -odparł ironicznie
-Sam zorganizowałeś tę zabawę a siedzisz samotnie..
-Nie prosiłem się o tę imprezę
-Przecież sam nas zaprosiłeś.
-Nie. Nie zapraszałem. Pozwoliłem tu się przenieść..
-Więc... -czarnowłosy oparł się plecami o stół i wyjął papieros z ust blondyna, po czym zaciągnął się głęboko -Skoro nie chcesz balować, to dlaczego się zgadzałeś?
-Chcieliście to macie, powinieneś podziękować i spieprzać. -Adam uśmiechnął się szeroko i spojrzał w sufit mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem.
-Nadal czekam na przeprosiny za obślinienie mnie. -powiedział Tommy przeczesując dłonią włosy.
-Przepraszam Cię.
-Za...? -Chłopak spojrzał na wokalistę zniecierpliwiony.
-Wybacz,że Cię pocałowałem... I przykro mi,ale chciałbym i tak zrobić to ponownie -powiedział,a uśmiech ani na chwilę nie znikał z Jego twarzy, przejechał językiem po suchych wargach i spojrzał na Ratliffa. Zbliżył się do niego na niebezpieczną odległość i wyszeptał wprost do ucha chłopaka:
-Drżysz... To dzięki mnie?
-Tak -odparł – To z obrzydzenia. -rzekł patrząc wściekle na wokalistę, po czym wysyczał groźnie – Opanuj się, jesteś pijanym, napalonym pedałem.
-A Ty fantastycznym, seksownym hetero. Taki jest świat -rzucił wokalista wychodząc.
-Ja hetero, co? Chciałbyś -prychnął chłopak pod nosem łapiąc za jeden z pełnych kieliszków i opróżnił zawartość wlewając ją w siebie – Ja heteryk...Dobre sobie.

***

"So I follow you home, and I'm waiting till you were alone" – w całym domu rozbrzmiewała muzyka tworzona przez artystę o pseudonimie twórczym Jeffree Star. Przyjaciele znajdowali się w salonie i grali w butelkę. Wypadło na Tommy'ego
-No dalej! Wolisz prawdę czy wyzwanie? -zawołał Georg śmiejąc się głośno
-Niech będzie już prawda, pytaj o co chcesz -odparł pewny siebie Ratliff biorąc kolejny łyk gorzkiego trunku
-Jest w tym pokoju ktoś kto wpadł Ci w oko?
-Oj tak -odparł bez chwili zastanowienia blondyn, a wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć. Przejął po chwili szklany przedmiot ,wybrał on Montego.
-Za jakie grzechy -zaśmiał się Pittman i spojrzał na przyjaciela – Kto ryzykuje ten się bawi, kto wybrzydza ten nie rucha,biorę wyzwanie.
-Woohoo odważnie -odparł basista i zatarł dłonie -Musisz zamówić każdemu z nas po 2 pizze i za nas zapłacić -Pittman wybuchnął śmiechem – Tylko tyle?
-Zgłodniałem -rzekł blondyn wzruszając ramionami.
-Dobra -zaśmiał się mężczyzna kręcąc kolejny raz szklanym przedmiotem. Po chwili szyjka butelki wskazała na niebieskookiego wokalistę.
-Wyzwanie -odparł z błyskiem w oku.
-Idealnie ! -zawołał uradowany Monte – Zemszczę się na Tommym. Pocałuj Go. Gorzko. -rzekł Pittman uśmiechając się szyderczo. 
Wszystkie głosy umilkły w ułamku sekundy. Lambert uśmiechnął się pewnie i skierował wzrok na blondyna. 
Basista zamarł.

1 komentarz:

  1. No jak mogłaś kończyć w takim momencie ?! Jak ? I teraz mam czekać do somboty ... no poroooszę ! Dlaczego ? ;<
    A tak wgl to z Tommy'ego jest zboczeniec, o czym on śni .. XDDD
    Fajnie, ja chcę więcej ^^
    Ps. Też nie lubię śwaiąt, takie dwa dni Alienowania się w sowim domu i rodzinie . ;-;

    OdpowiedzUsuń