Hej hej hej hej, chcę tylko powiedzieć,ze zaczynamy bloga z moją ukochaną Mrs.Pretty Kitty <3
KLIK
Zapraszamy :*
Psychoza..
niedziela, 11 sierpnia 2013
czwartek, 8 sierpnia 2013
17. Iluzje.
DZIEEEEŃ-DOOOO-BRYYYY ! Przepraszam za spóźnienie.
A teraz mozecie mnie spalić na stosie. XD"
A teraz mozecie mnie spalić na stosie. XD"
Zapraszam :
Ciemnooki wszedł
do sali,Pittman dopijał chłodną już kawę unosząc wzrok. Dostał
SMS od przyjaciela 'Wasi nowi goryle nie chcą wpuścić mnie do
środka' . Wstał kierując się w stronę drzwi. Po upływie
dwudziestu minut mężczyźni siedzieli razem w szpitalnej sali.
-Na pewno dasz sobie radę?
-Mieszkam naprzeciwko, gdyby trzeba mu czegoś więcej niż tego co ma,poza tym, jakby coś się działo od razu napiszę lub zadzwonię. Nie martw się. -rzekł klepiąc Montego po plecach. Ten kiwnął potakująco głową i wyszedł, Isaac skierował wzrok na Tommyego. Uśmiechnął się nieśmiało. Wspomnienie powróciło,wraz z ciepłem rozlewającym się po ciele chłopaka. Pamiętał jakby to było wczoraj. Pewna próba sprzed kilku miesięcy...
-Na pewno dasz sobie radę?
-Mieszkam naprzeciwko, gdyby trzeba mu czegoś więcej niż tego co ma,poza tym, jakby coś się działo od razu napiszę lub zadzwonię. Nie martw się. -rzekł klepiąc Montego po plecach. Ten kiwnął potakująco głową i wyszedł, Isaac skierował wzrok na Tommyego. Uśmiechnął się nieśmiało. Wspomnienie powróciło,wraz z ciepłem rozlewającym się po ciele chłopaka. Pamiętał jakby to było wczoraj. Pewna próba sprzed kilku miesięcy...
Długie rzęsy rzucały cień na bladą skórę twarzy blondyna. Mocny makijaż podkreślał oczy,nadawał im nieco groźniejszy wyraz,lecz to nadal były ciepłe oczy które co chwila zerkały na Isaaca.
Carpenter
wpatrywał się w chłopaka z zainteresowaniem wsłuchując się w
Jego solo na gitarze.
-Świetna
próba kochani! Jeśli zagramy tak pojutrze w LA to na zawsze nas
zapamiętają! -zawołał Lambert na co zespół zareagował
oklaskami. Wokalista zszedł ze sceny. Carpenter ruszył w stronę
Tommy'ego. Lecz najwidoczniej nie on jako jedyny chciał spędzić
wieczór w towarzystwie basisty:
-Tommy
Joe, dasz się może zaprosić na drinka? Stawiam natualnie -
powiedział Adam kładąc dłoń na ramieniu szczupłego chłopaka,
ten uśmiechnął się lekko.
-Przepraszam,
mam już plany... Może kiedy indziej, co? -W przeciwieństwie do
Isaaca, uśmiech nie schodził z twarzy Adama.
-No
dobrze. Tylko tym razem Ci odpuszczam, pamiętaj.
-Dobrze
-zaśmiał się wdzięcznie chowając gitarę w futerał. -Issac?
-rzekł obdarzając go nieśmiałym spojrzeniem.
-Tak?
-rzekł mężczyzna podchodząc bliżej.
-Podwieziesz
mnie? Bardzo Cię proszę, masz po drodze.
-Podwiózłbym
nawet jakby nie było po drodze, znasz mnie, dawaj to, zaniosę do
auta,jest ciężka. -blondyn uśmiechnął się mrużąc lekko oczy.
-Montego
byś nie podwiózł - rzekł puszczając mu oczko i podał gitarę.
-Do
Niego nie mam takiej słabości,jak do Ciebie. -odparł, na co
basista zareagował obfitym rumieńcem. Gitarzysta uśmiechnął się
dumnie kierując się na parking.
Po
upływie dziesięciu minut jechali główną autostradą. Ze względu
na późną godzinę, było już dość chłodno, a Tommy szedł w
przykrótkim T-shircie. Issac bez słowa podarował mu swoją
kurtkę,po chwili włączając ogrzewanie w samochodzie.
-Jakie
masz plany,ze odmówiłeś Lambertowi? Zawsze chętnie z nim spędzasz
czas -zauważył Isaac. Tommy parsknął śmiechem.
-Szczerze
mówiąc, to nie mam żadnych, po prostu nie miałem ochoty na Jego
towarzystwo. -odparł wklejając wzrok w kierowcę.
-Nie
chcieć spędzać czasu z Adamem? Przecież wszyscy Go uwielbiają.
-Widocznie
wolę spędzać czas z kim innym...
-Cóż...jak
na razie spędzasz go ze mną -powiedział Carpenter wzruszając
ramionami.
-Na
to miałem ochotę -rzekł ledwo słyszalnie Ratliff wbijając wzrok
w szybę, po której spływały chłodne krople wody.
-Tommy
coś się stało? -zapytał zatrzymując samochód na czerwonym
świetle. Położył dłoń na ramieniu towarzysza,patrząc mu w
oczy. Basistę przeszedł elektryzujący dreszcz. Zagryzł dolną
wargę spuszczając wzrok ze źrenic przyjaciela
-Nie,nie...
Wszystko w porządku.
-Jesteś
pewien?
-Nie...
-wydusił z siebie a jedna, samotna łza spłynęła po Jego
policzku. Issac po chwili starł ją lewym przegubem, złożył
motyli pocałunek na czole chłopaka i rzekł ruszając w dalszą
drogę:
-Śpisz
dziś u mnie. Nie ma dyskusji, nie zostawię Cię takiego
niezdecydowanego do niczego w domu samego.
-Ale
Is...
-Skończyłem
-przerwał mu. I choć nie spojrzał na chłopaka wiedział,ze ten
się uśmiecha.
-Hej,
Isaac? -szepnął Tommy wlepiając wzrok w przyjaciela
-Cześć
mały. -rzekł siadając na brzegu łózka,pogładził dłonią
policzek Ratliffa, na co ten zarumienił się lekko i spuścił
wzrok. „Może nie wszystko stracone”-pomyślał uśmiechając się
ciepło.
* *
*
-Wszystko
stracone -warknął Lambert patrząc w lustro wiszące w dużej
łazience – wszystko przez Ciebie Ty zacofany dupku -mówił
dopijając whisky, trzymając w dłoni wygniecioną fotografię z
basistą. -Tommy...
-wyszeptał wpatrując się w zdjęcie chłopaka
Duże, czekoladowe oczy. jasna grzywka opadająca na czoło kontrastowo współgrająca z makijażem. Szczupłe palce przesuwające się po gryfie gitary. Dobry przyjaciel. Wieczny samotnik. Perfekcyjny kochanek...
~Kochanie wiesz to,może to czas na cuda,bo ja nie przekreślam miłości.~ w głowie Adama rozbrzmiały słowa piosenki którą wykonywał wiele razy. Zamknął oczy. Jedno ze wspomnień wdarło się do Jego umysłu.Pełne,malinowe usta, dziś na scenie pomalowane na wściekle czerwony odcień. Nie widział Ratliffa od ostatniej kłótni.. od dwóch miesięcy. Było to najdłuższe milczenie w czasie trwania ich przyjaźni,lecz żaden się nie ugiął. Tommy radził sobie z samotnością bezproblemowo.. Czego nie można było powiedzieć o Adamie.
Po upływie dwudziestu minut Lambert był już na miejscu -Pod halą na scenie której Ravi Dhar miał swój występ, ku Jego zdziwieniu kapela nadal grała, uśmiechał się szeroko w stronę znajomego ochroniarza
-Lambert! Przyszedłeś !-zaśmiał się klepiąc przyjacielsko Jego ramię -Tommy od samego rana nie mówił o niczym innym tylko o Tobie, to robiło się irytujące -rzekł wpuszczając mężczyznę do środka -Skończą ten bis i powinni schodzić, czuj się jak u siebie.
Wokalista zrobił jak mu polecono. Usiadł na skórzanej kanapie częstując się rozmaitymi przekąskami, po chwili zobaczył Raviego wchodzącego za kulisty.
-To był show! Tommy, Adam ma szczęście mając Cię w kapeli na stałe!
-Przecież o tym wiem-rzekł wstając z miejsca. Dhar umilkł. Wszystkie spojrzenia skierowane były na Lamberta. -No co ?
-Adam ! -zawołał basista wieszając się brunetowi na szyję, ten uśmiechnął się szeroko obejmując szczupłe ciało.
-Hej Kitty, świetny występ.
-Adam,naprawdę tu jesteś -szepnął mu na ucho, po chwili mężczyzna poczuł na swojej szyi mokre krople
-Glitterbaby, Ty płaczesz ?!-zawołał Adam odsuwając od Siebie chłopaka, spojrzał mu w oczy
-No bo tęskniłem -rzekł a srebrne krople ciekły po Jego twarzy rozmazując makijaż
-Coś czuję,że Lambert tej nocy nie będzie spał sam -ząsmiał się Dhar unosząc butelkę wódki i z szerokim uśmiechem na ustach rzekł -Za Adommy! Bo jak promować to całe gejostwo, to tylko w taki sposób!
-Jeśli pozwolisz... - Adam wlepił pytające spojrzenie w oczy jasnowłosego -za Adommy -szepnął Ratliff łącząc stęsknione za sobą wargi w delikatnym,czułym, pełnym miłości pocałunku.-Wszystko stracone -rzekł wlewając do ust kolejną dawkę gorzkiego trunku– Wszystko przeze mnie... -szepnął chowając twarz w dłoniach.
Duże, czekoladowe oczy. jasna grzywka opadająca na czoło kontrastowo współgrająca z makijażem. Szczupłe palce przesuwające się po gryfie gitary. Dobry przyjaciel. Wieczny samotnik. Perfekcyjny kochanek...
~Kochanie wiesz to,może to czas na cuda,bo ja nie przekreślam miłości.~ w głowie Adama rozbrzmiały słowa piosenki którą wykonywał wiele razy. Zamknął oczy. Jedno ze wspomnień wdarło się do Jego umysłu.Pełne,malinowe usta, dziś na scenie pomalowane na wściekle czerwony odcień. Nie widział Ratliffa od ostatniej kłótni.. od dwóch miesięcy. Było to najdłuższe milczenie w czasie trwania ich przyjaźni,lecz żaden się nie ugiął. Tommy radził sobie z samotnością bezproblemowo.. Czego nie można było powiedzieć o Adamie.
Po upływie dwudziestu minut Lambert był już na miejscu -Pod halą na scenie której Ravi Dhar miał swój występ, ku Jego zdziwieniu kapela nadal grała, uśmiechał się szeroko w stronę znajomego ochroniarza
-Lambert! Przyszedłeś !-zaśmiał się klepiąc przyjacielsko Jego ramię -Tommy od samego rana nie mówił o niczym innym tylko o Tobie, to robiło się irytujące -rzekł wpuszczając mężczyznę do środka -Skończą ten bis i powinni schodzić, czuj się jak u siebie.
Wokalista zrobił jak mu polecono. Usiadł na skórzanej kanapie częstując się rozmaitymi przekąskami, po chwili zobaczył Raviego wchodzącego za kulisty.
-To był show! Tommy, Adam ma szczęście mając Cię w kapeli na stałe!
-Przecież o tym wiem-rzekł wstając z miejsca. Dhar umilkł. Wszystkie spojrzenia skierowane były na Lamberta. -No co ?
-Adam ! -zawołał basista wieszając się brunetowi na szyję, ten uśmiechnął się szeroko obejmując szczupłe ciało.
-Hej Kitty, świetny występ.
-Adam,naprawdę tu jesteś -szepnął mu na ucho, po chwili mężczyzna poczuł na swojej szyi mokre krople
-Glitterbaby, Ty płaczesz ?!-zawołał Adam odsuwając od Siebie chłopaka, spojrzał mu w oczy
-No bo tęskniłem -rzekł a srebrne krople ciekły po Jego twarzy rozmazując makijaż
-Coś czuję,że Lambert tej nocy nie będzie spał sam -ząsmiał się Dhar unosząc butelkę wódki i z szerokim uśmiechem na ustach rzekł -Za Adommy! Bo jak promować to całe gejostwo, to tylko w taki sposób!
-Jeśli pozwolisz... - Adam wlepił pytające spojrzenie w oczy jasnowłosego -za Adommy -szepnął Ratliff łącząc stęsknione za sobą wargi w delikatnym,czułym, pełnym miłości pocałunku.-Wszystko stracone -rzekł wlewając do ust kolejną dawkę gorzkiego trunku– Wszystko przeze mnie... -szepnął chowając twarz w dłoniach.
sobota, 27 lipca 2013
16. Rysa na szkle.
Słowem wstępu : Niech no ktoś mi pomoże gdzie i jak wkleja się jednoparty (nie,jestem za głupia,aby to sama rozgryźć XD") a wstawię świeży, kilka godzin temu zaczęłam pisać.
OK dość gadania.
Rysa na szkle.
OK dość gadania.
Rysa na szkle.
„I
feel lost in myself - there's an alien in me.
Who are you ? Who am I ? Blood is all I see...”
Zapraszam:
Wybiła godzina trzecia. Noc otulała miasto. Niektórzy ludzie siedząc w domu,przy ciepłym kakao czytali książki, inni zaś imprezowali w najgłośniejszych klubach,jeszcze inni oglądali okryci kocami filmy nie mogąc zasnąć,bądź kochali się w swoich ciepłych łózkach z ukochanymi im osobami. Lecz Lambert siedział kolejną godzinę przed salą Ratliffa,który spał. Światło jaskrawych lamp drażniło Jego oczy. Pittman spał w pozycji siedzącej w sali basisty,na krześle. Brunet mógł wejść w każdej chwili, coś jednak Go blokowało. Podświadomie bał się wszystkich możliwych reakcji Tommy'ego. Nie mogąc dłużej wytrzymać wstał i nalał chłodnej wody z automatu do plastikowego kubeczka. Wszedł do pomieszczenia. Jego oczy momentalnie przykuła kroplówka podłączona do szczupłego ciała. Nogi pokryte gipsem do kolan,bandaże oplatające lewe przedramię. Po krótkiej chwili powieki chłopaka powiodły ku górze. Wbił wzrok w Lamberta.
Who are you ? Who am I ? Blood is all I see...”
Zapraszam:
Wybiła godzina trzecia. Noc otulała miasto. Niektórzy ludzie siedząc w domu,przy ciepłym kakao czytali książki, inni zaś imprezowali w najgłośniejszych klubach,jeszcze inni oglądali okryci kocami filmy nie mogąc zasnąć,bądź kochali się w swoich ciepłych łózkach z ukochanymi im osobami. Lecz Lambert siedział kolejną godzinę przed salą Ratliffa,który spał. Światło jaskrawych lamp drażniło Jego oczy. Pittman spał w pozycji siedzącej w sali basisty,na krześle. Brunet mógł wejść w każdej chwili, coś jednak Go blokowało. Podświadomie bał się wszystkich możliwych reakcji Tommy'ego. Nie mogąc dłużej wytrzymać wstał i nalał chłodnej wody z automatu do plastikowego kubeczka. Wszedł do pomieszczenia. Jego oczy momentalnie przykuła kroplówka podłączona do szczupłego ciała. Nogi pokryte gipsem do kolan,bandaże oplatające lewe przedramię. Po krótkiej chwili powieki chłopaka powiodły ku górze. Wbił wzrok w Lamberta.
-Monte
-odezwał się budząc gitarzystę – Każ mu wyjść. -Szepnął
ledwo słyszalnie odwracając twarz w stronę okna.
-Tommy,
ja chcę tylko po...
-Wyjdź, Adam. -przerwał mu Pittman – To nie jest dobry moment.
-Wyjdź, Adam. -przerwał mu Pittman – To nie jest dobry moment.
-Ale
Mon...-Mężczyzna wstał i położył dłoń na ramieniu Lamberta
kiwając sprzecznie głową. Adam dał mu plik kopii ówcześnie
otrzymanych przez lekarza kartek do ręki -Przeczytaj to,a potem
przeczytaj Tommy'emu. - rzekł i wyszedł.
Jego
dłoń skierowała się ku komórce. Napisał SMS do kolegi z
zespołu, czy może do niego wpaść.
Odpowiedź była następująca „Będę w domu za około półtorej godziny,wracam od rodziców – Przyjemny weekend to to nie był. Klucze gdzie zwykle, zrób drinki.”
-Cały Isaac -westchnął pod nosem idąc w stronę mieszkania chłopaka.
Po upływie kilku minut wokalista szperał w barku Carpenter'a w celu wykonania Mojito.
Odpowiedź była następująca „Będę w domu za około półtorej godziny,wracam od rodziców – Przyjemny weekend to to nie był. Klucze gdzie zwykle, zrób drinki.”
-Cały Isaac -westchnął pod nosem idąc w stronę mieszkania chłopaka.
Po upływie kilku minut wokalista szperał w barku Carpenter'a w celu wykonania Mojito.
Po
wypełnieniu dwóch szklanek alkoholem i lodem wziął się za
przygotowywanie kolacji.
Wiedział
,że ta rozmowa nie będzie należała do przyjemnych. Zdawał sobie
bowiem sprawę,ze przyjaciel kocha się w Tommy'm. Spędzali razem
każdą wolną chwilę na przerwach w graniu, Isaac kupował mu
najlepsze prezenty na gwiazdkę czy Wielkanoc. Chodzili razem na
imprezy i często się przytulali. Carpenter był dla Ratliffa niczym
brak, lecz 'braterska miłość' to za mało by opisać uczucia ex
gitarzysty. Kilka zdjęć wraz z basistą stało na stoliku w salonie
do którego właśnie wszedł Adam,zwykle ich tam nie było.
„Chowałeś
je za każdym razem gdy przychodziliśmy do Ciebie na imprezy,
kolacje czy drinki... Wiedziałeś od początku,ze podkochuję się w
Nim nie mówiąc mi o tym,ale pomimo to ja widziałem i widzę,ze
czułeś od zawsze do Niego to samo. Ty byś Go nie skrzywdził. Z
Tobą byłby najszczęśliwszy” - powtarzał w sobie myślach
Lambert obserwując roześmiane twarze na jednym ze zdjęć. Issac
obejmował Ratliffa w pasie, całując Jego skroń,Tommy stał
zawstydzony z watą cukrową w dłoni i uśmiechał się w stronę
przyjaciela.
-Wróciłem ! -zawołał chłopak wchodząc do pokoju – Kurcze zrobiłeś jedzenie! No stary,wpadaj tak częściej. Dlaczego nie przyszedłeś z Tommy'm? To znaczy... Pokłóciliście się czy co? Wiem,że przecież jesteście nierozłączni. -Lambert wbił wzrok w ziemię.
-Wróciłem ! -zawołał chłopak wchodząc do pokoju – Kurcze zrobiłeś jedzenie! No stary,wpadaj tak częściej. Dlaczego nie przyszedłeś z Tommy'm? To znaczy... Pokłóciliście się czy co? Wiem,że przecież jesteście nierozłączni. -Lambert wbił wzrok w ziemię.
-O
nie....-wyszeptał tylko gitarzysta i wskazał dłonią sofę.
Usiedli.
Przez
następną godzinę Adam siedział patrząc w nieistniejący punkt na
ścianie opowiadał chłopakowi co się dokładnie stało. Issac
schwał twarz w dłoniach.
-Monte
dzwonił do mnie kilka godzin temu, pytał czy nie wiem ,gdzie
Raffi... -szeptał roztrzęsiony – Coś Ty zrobił, kurwa czy Ty
nie doceniasz tego co masz?! Nie rozumiesz,ze posiadasz
najwspanialszego mężczyznę na własność?!
-Isaac, uspokój się...
-Isaac, uspokój się...
-Jak
mam się uspokoić,skoro nie umiesz o niego dbać, nie potrafisz się
nim zająć!
-Dlatego też... -rzekł Adam wręczając mu plik oryginałów ze szpitala – Chce abyś to Ty wpisał tu swoje dane.
Carpenter zamarł.
-Dlatego też... -rzekł Adam wręczając mu plik oryginałów ze szpitala – Chce abyś to Ty wpisał tu swoje dane.
Carpenter zamarł.
*
* *
-Jak
to nie wpisał nazwiska? -rzekł cicho basista.
-Nie
wypełnił tylko, kto będzie się Tobą opiekował przez najbliższy
czas. Napisał tylko,ze nie ponosi odpowiedzialności za tego,kto
będzie się opiekował Tobą,lecz będzie pomagał w zajmowaniu
się...
-W
sumie to tylko lepiej,że to nie on... Nie odezwę się do niego, nie
ma mowy,żebym dął się dotknąć...Ja...Oh, nie mogę na niego
patrzeć... Mon,ciągle widzę go z Bradem w łóżku, tak ufnie... w
siebie wtulonych -mówił Tommy zasypiając. Środki przeciwbólowe i
nasenne robiły z nim swoje. Monte przetarł zmęczone powieki
czytając po raz kolejny druk na białym papierze.
*
* *
-Przepraszam
Cię,ze tak się uniosłem... Po prostu bardzo lubię Raffiego i...
-Is...
To chyba czas,żebyś powiedział mi prawdę. Wiem, jak na niego
patrzysz.
-Nie
wiem o co Ci...
-Serio?
-przerwał unosząc brwi.
-Ok.
Rozgryzłeś mnie. No ale... Adam to nie moja wina,j a po prostu...
-Shh...Nie
musisz mi się tłumaczyć. Rozumiem. Ciesze się,ze ma Cie blisko.
-Co
zamierzasz teraz?
-Mam
nadzieję,ze się ucieszysz...
-To znaczy?
-To znaczy?
-Usunę
się na jakiś czas.
-Ale...
-Tak będzie lepiej. -kontynuował - Gdybyś czegoś potrzebował, wiesz gdzie mnie znaleźć i gdzie pisać. Za około tydzień powinni Go wypisać. Zadzwoń do Pittmana, niech po Ciebie wyjdzie. Ci ochroniarze są nowi, nie znają Cię. -rzekł stojąc kilka metrów od szpitala. Odwrócił się plecami do Carpentera.
-Ale...
-Tak będzie lepiej. -kontynuował - Gdybyś czegoś potrzebował, wiesz gdzie mnie znaleźć i gdzie pisać. Za około tydzień powinni Go wypisać. Zadzwoń do Pittmana, niech po Ciebie wyjdzie. Ci ochroniarze są nowi, nie znają Cię. -rzekł stojąc kilka metrów od szpitala. Odwrócił się plecami do Carpentera.
-Adam...
-Tak?
- Rzekł patrząc w zaszklone oczy przyjaciela
-Trzymaj
się. - Mężczyzna nie siląc się na uśmiech pokiwał tylko
znacząco głową i udał się w kierunku mieszkania. Wyjątkowo
pustego, gdzie nie czekał na niego nikt. Nikt nie tęsknił, nie
chciał Go przytulić.
Poczuł zapach bzu i pojedyncze krople deszczu kapiące na Jego twarz.
Kopnął leżący przed sobą kamień zaciskając pięści. Rozumiał co tracił. Poczuł to wszystkimi zmysłami.
Poczuł zapach bzu i pojedyncze krople deszczu kapiące na Jego twarz.
Kopnął leżący przed sobą kamień zaciskając pięści. Rozumiał co tracił. Poczuł to wszystkimi zmysłami.
środa, 24 lipca 2013
15.Modlitwa
Kochane !
Jeżeli
notki w najbliższym czasie będą dodawane w chaotycznych terminach
to przepraszam, mam za sobą jeszcze ciepłe zakończenie związku.
Tak więc... proszę o wyrozumiałość.
A teraz zapraszam :
A teraz zapraszam :
*
* *
Modlitwa.
„It's like I've been awakened,every rule I had, you break it. It's the risk that I'm taking,I ain't never gonna shut you out ...” -Śpiewała Lambertowi do uszu Beyonce,w czasie gdy siedział przed salą Ratliffa. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Wpatrywał się w małe okienko,za którym rozgrywała się kolejna tego wieczora akcja reanimacyjna. Wokalista usiadł zamykając kolejny raz,łzy cisnęły się do Jego oczu „Baby, I can see your halo,you know you're my saving grace”. Czarnowłosy wyłączył odtwarzać MP3 wbijając wzrok w ścianę. Nie mógł w tej chwili niczego zrobić z powodu zakazu wchodzenia na salę danego przez jednego z lekarzy. Ochroniarze pilnowali drzwi do sali. Po chwili na telefon Adama zadzwonił Monte.
„It's like I've been awakened,every rule I had, you break it. It's the risk that I'm taking,I ain't never gonna shut you out ...” -Śpiewała Lambertowi do uszu Beyonce,w czasie gdy siedział przed salą Ratliffa. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Wpatrywał się w małe okienko,za którym rozgrywała się kolejna tego wieczora akcja reanimacyjna. Wokalista usiadł zamykając kolejny raz,łzy cisnęły się do Jego oczu „Baby, I can see your halo,you know you're my saving grace”. Czarnowłosy wyłączył odtwarzać MP3 wbijając wzrok w ścianę. Nie mógł w tej chwili niczego zrobić z powodu zakazu wchodzenia na salę danego przez jednego z lekarzy. Ochroniarze pilnowali drzwi do sali. Po chwili na telefon Adama zadzwonił Monte.
-Wiem,ze
jesteś ostatnią osobą którą powinienem pytać ,a w sumie nią
jesteś bo nikt więcej nie wie...Ale nie wiesz gdzie Tommy? -Gula w
gardle zatrzymała potok słów w głowie muzyka. Ten tylko
wykrztusił z siebie:
-Szpital...
Szpital naprzeciwko domu Isaaca... Tommy...On...
-Rozumiem
-ton głosu mężczyzny złagodniał -Niedługo będę, które
piętro?
-Pierwsze,
na samym końcu. Zobaczysz chłopaków przy wejściu, któryś Cię
doprowadzi.
-Jasne.
Trzymaj się Lambert. -rzucił rozłączając się. Jedna, samotna
łza spłynęła po bladym policzku wokalisty. Schował twarz w
dłonie szepcząc imię basisty.
*
* *
-O
kurwa, moja głowa... Gdzie ja jestem ? -zapytał Ratliff
przeczesując dłonią włosy. Rozejrzał się dookoła. Siedział na
czarnej, skórzanej kanapie,obok której stał mały stolik, na nim
plik kartek i długopis. Wziął kartki w dłoń i przeczytał
makulaturę. Była to umowa na stałe do grania w zespole Marylina
Mansona. Chłopak uśmiechnął się szeroko z zamiarem wpisania
swojego nazwiska ,lecz po postawieniu pierwszej litery przypomniał
mu się Adam... Tommy spuścił wzrok w podłogę, która była
pokryta błękitnymi kafelkami. Zamknął oczy przypominając sobie
błękit przymrużonych oczu, ciepło ust i dłoni... -Nie, nie mogę
mu tego zrobić... Pomimo wszystko. -szepnął sam do siebie
odkładając kartki na stolik. Po odłożeniu długopisu kafle z
jasnej podłogi osunęły się spod jego nóg, zaczął spadać dół
głośno krzycząc. Po chwili wielka dłoń z czeluści złapała Go
w swoje szpony a czarne kruki cisnęły w Niego kilkoma kartami, w
dłoni miał długopis. Przed oczami miał poranny widok Lamberta
wraz z Krisem. Basista złożył na kartce papieru podpis hamując
łzy.
Na
sali było słychać głos lekarza. Tommy wyraźnie usłyszał
wypowiadane przez mężczyznę słowa. Ordynator bowiem krzyknął :
„Tracimy Go!”
* * *
-Masz – rzekł oschle Pittman podając kawę wokaliście.
* * *
-Masz – rzekł oschle Pittman podając kawę wokaliście.
-Dziękuję
-wyszeptał zamaczając usta w ciepłym płynie – Mon, dlaczego
jesteś dla mnie taki wredny? Jesteśmy kumplami...
-Tak,
kumplami. A Tommy to mój przyjaciel. Więcej niż sobie wyobrażasz,
kocham Go jak brata,a Ty zachowałeś się jak dupek. Mam prawo być
wściekły.
-Mon,
ja nie pamiętam dlaczego, nie wiem jak to się stało... Gdybym mógł
cofnąć czas (...)
-Ale
nie możesz -przerwał mu gitarzysta – Nie mnie się tłumacz. A
teraz mi wyjaśnij jak i dlaczego Tom się tu znalazł.-rzekł
upijając spory łyk czarnego napoju
-Gdy
zadzwonili do mnie byłem w centrum, jakiś facet podał mi adres i
kazał jak najszybciej pojawić się przy starym dworcu...Jak
zapytałem o co chodzi i skąd ma do mnie kontakt, powiedział
tylko,ze chłopak z fioletowymi włosami wpadł pod samochód,
karetka jest w drodze a on kazał po mnie zadzwonić. Stąd miał mój
numer, z Jego komórki. Zacząłem biec, gdy znalazłem się na
miejscu wnosili Go na noszach do karetki,wsiadłem z
pielęgniarzami... Musieli mu założyć maskę tlenową. - Brunet
nawet nie zauważył kiedy łzy zaczęły spływać po Jego
policzkach, makijaż całkowicie zmył się od potoku słonych
kropel.
-Co
dalej ?
-Przebudził się ma chwilę.. Spojrzał mi w oczy, po czym znów je zamknął, od tamtej poty już ich nie otworzył. Nie pozwalają nikomu wchodzić na salę, poza personelem, reanimowali Go już ze trzy razy, ma bardzo niestabilny stan. -mówił starając się kontrolować drżenie swojego głosu
-Przebudził się ma chwilę.. Spojrzał mi w oczy, po czym znów je zamknął, od tamtej poty już ich nie otworzył. Nie pozwalają nikomu wchodzić na salę, poza personelem, reanimowali Go już ze trzy razy, ma bardzo niestabilny stan. -mówił starając się kontrolować drżenie swojego głosu
-
Jak z tego wyjdzie, to możesz zapomnieć,ze się do Ciebie
odezwie,znasz Go. Cholernie długo trzyma urazę.
*
* *
Godziny
się dłużyły, mężczyźni siedzieli w milczeniu, Monte obserwował
z zaciekawieniem pracę pielęgniarek, co chwila wożono Tommyego do
coraz to innych sal. Adam co chwie udawał się do łazienki,
wymiotował. Czuł,że to jego wina,ze Jego ukochany znajdował się
w takiej sytuacji. Gdy po czwartej już wizycie w toalecie usiadł
na krzesło pod salą,po chwili jeden z lekarzy wyszedł na
korytarz, zdjął maskę po czym rzekł :
-Który z panów, to Pan Lambert?
-Który z panów, to Pan Lambert?
-To
ja -rzekł brunet głośno chrząkając -Słucham ?
-Proszę ze mną do gabinetu. -wokalista spojrzał na Pittmana,który tylko potakująco skinął głową. Adam ruszył za mężczyzną.
-Proszę usiąść. -rzekł starszy z dwojga. - To co chcę powiedzieć nie będzie dla pana łatwe,lecz musi pan to przyjąć do wiadomości. Pan Ratliff po uderzeniu w samochód, który najprawdopodobniej jechał z dużą prędkością złamał obie nogi jak i doznał złamania miednicy zachowawczego,od razu panu wyjaśnię, w przypadku złamań miednicy prostych, bez powikłań,zaleca się leżenie w łóżku przez okres ok. 4 tygodni w ułożeniu zmniejszającym napięcie mięśni, jak i podawanie leków przeciwbólowych. Muszę pana poinformować,że podejrzewamy także stłuczenie nerek, lecz to będziemy musieli sprawdzić po kilku wykonanych badaniach...
-Co mam zrobić w tej sytuacji? -Ordynator wyjął kilka kartek z szuflady.
-Proszę to wypełnić danymi pana Ratliffa. Jeśli decyduje się pan na opiekę nad nim przez okres najbliższych pięciu tygodni, będzie pan musiał podpisać ten formularz i kilka innych dokumentów. Jeśli nie czuje się pan na siłach,proszę wyznaczyć inną osobę na to stanowisko. Pański przyjaciel nie będzie mógł samodzielnie się poruszać przez najbliższy czas, więc potrzebuje pomocy. Jest pan w stanie mu ją udzielić? -Adam skinął potakująco głową wypełniając po kolei rubryki w formularzu.
-Proszę ze mną do gabinetu. -wokalista spojrzał na Pittmana,który tylko potakująco skinął głową. Adam ruszył za mężczyzną.
-Proszę usiąść. -rzekł starszy z dwojga. - To co chcę powiedzieć nie będzie dla pana łatwe,lecz musi pan to przyjąć do wiadomości. Pan Ratliff po uderzeniu w samochód, który najprawdopodobniej jechał z dużą prędkością złamał obie nogi jak i doznał złamania miednicy zachowawczego,od razu panu wyjaśnię, w przypadku złamań miednicy prostych, bez powikłań,zaleca się leżenie w łóżku przez okres ok. 4 tygodni w ułożeniu zmniejszającym napięcie mięśni, jak i podawanie leków przeciwbólowych. Muszę pana poinformować,że podejrzewamy także stłuczenie nerek, lecz to będziemy musieli sprawdzić po kilku wykonanych badaniach...
-Co mam zrobić w tej sytuacji? -Ordynator wyjął kilka kartek z szuflady.
-Proszę to wypełnić danymi pana Ratliffa. Jeśli decyduje się pan na opiekę nad nim przez okres najbliższych pięciu tygodni, będzie pan musiał podpisać ten formularz i kilka innych dokumentów. Jeśli nie czuje się pan na siłach,proszę wyznaczyć inną osobę na to stanowisko. Pański przyjaciel nie będzie mógł samodzielnie się poruszać przez najbliższy czas, więc potrzebuje pomocy. Jest pan w stanie mu ją udzielić? -Adam skinął potakująco głową wypełniając po kolei rubryki w formularzu.
UWAGA UWAGA UWAGA !
Przepraszam za opóźnienie z notką :*
Notkę dodam za kilka godzin, bądź jutro z samego rana.
Chciałam poprosić o zaglądanie na profil mojej cioci na allegro która sprzedaje lalki Reborn :)
Potrzebuje ona pieniędzy na specjalistyczny (elektryczny) wózek inwalidzki ,proszę Was o pomoc moje kochane Glamberts.
KLIK
Wiem,ze nie każdego stać,ale jeśli znacie kolekcjonerów lub ludzi zainteresowanych, proszę wysyłajcie im ten link.
W razie ostateczności cena do uzgodnienia :)
Więcej szczegółów TUTAJ
Dziękuję za pomoc <3
Notkę dodam za kilka godzin, bądź jutro z samego rana.
Chciałam poprosić o zaglądanie na profil mojej cioci na allegro która sprzedaje lalki Reborn :)
Potrzebuje ona pieniędzy na specjalistyczny (elektryczny) wózek inwalidzki ,proszę Was o pomoc moje kochane Glamberts.
KLIK
Wiem,ze nie każdego stać,ale jeśli znacie kolekcjonerów lub ludzi zainteresowanych, proszę wysyłajcie im ten link.
W razie ostateczności cena do uzgodnienia :)
Więcej szczegółów TUTAJ
Dziękuję za pomoc <3
środa, 17 lipca 2013
13. Maska
Wstawiam dzisiaj,bo wyjeżdżam jutro z samego rana i nie wiem czy wrócę na czas,by opublikować w niedzielę.
Zapraszam :
*****
Zapraszam :
*****
-Te zasłony to zwykłe
gówno -Jęknął Lambert przecierając oczy na którą padały
promienie słońca. Leżał na brzuchu wpatrując się przez pewien
czas w podłogę. Po chwili jednak zamknął ponownie oczy unosząc
rękę z zamiarem ułożenia jej na drugiej poduszce,lecz natknął
się na szorstką skórę policzka. „Super Adam, znowu przeleciałeś
biednego Tommy;ego. Prawdziwy z Ciebie... Jednak w pewnym momencie
urwał monolog toczony we własnym umysłem,a uśmiech spełzł z
Jego twarzy. Wystraszył się. Nie wierzył w to co się działo.
Dłoń powędrowała na twarz tej osoby. Lekko rozchylone,miękkie
usta...Po chwili poczuł oddech na pacach. Oczy...Nie zbyt długie
rzęsy. W pewnym momencie nie wytrzymał i uniósł wzrok na
mężczyznę obok siebie. „Brad...To Brad.” rozbrzmiał głos w
głowie wokalisty „co do diabła on tu robi?!”- brunet starał
się przypomnieć sobie jakieś szczegóły z wczorajszego wieczoru.
Gdy po upływie kilkunastu minut flashback z kilkugodzinnej przygody
wparł w Jego umysł,łzy dostały się do Jego oczu.
-Gdzie
Tommy...-szepnął tylko sam do siebie wybiegając z salonu. Włożył
buty i ,po drodze do drzwi wyjściowych złapał w locie kurtkę
trzaskając drzwiami.
* * *
Tommy siedział w kuchni przyjaciela i zajadał się zupką chińską. Ku Jego zdziwieniu dopisywał mu apetyt.
* * *
Tommy siedział w kuchni przyjaciela i zajadał się zupką chińską. Ku Jego zdziwieniu dopisywał mu apetyt.
-Raff,
może jeszcze wszystko przemyślisz?
-Tłumaczę
Ci,ze przemyślałem. Ravi zamówił mi lot,wracam do kapeli, za
tydzień wyjeżdżają na kilka koncertów, powiedział,ze z nieba mu
spadłem.
-Bez
Ciebie ten zespół nie będzie taki sam.
-Ze
mną też za dobry nie był -rzekł uśmiechając się szeroko.
-A
co z Adamem?
-Dla
mnie nie istnieje.
*
* *
-Jeśli
to potrzebne mogę dać Jego zdjęcie, cokolwiek.
-Proszę
pana,zaginięcie można zgłaszać trzy doby po fakcie, jest to
przecież dorosły człowiek.
-Powtarzam,panie
władzo, on nie wie co robi, jest pod wpływem emocji,na pewno zrobi
jakieś głupstwo.
-Trzy
doby. Nic więcej nie mogę panu powiedzieć. -Lambert odwrócił się
na pięcie trzaskając drzwiami komisariatu i udał się w stronę
domu Pittman'a. Być może przyjaciel mu pomoże. Stając u progu
Jego drzwi usłyszał znajomy głos. Dreszcze przeszły po Jego
plecach. Zapukał do drzwi czekając aż się otworzą. Usłyszał
tylko „Jeżeli to on, to mnie tu nie ma.”
-Czego
tu szukasz,Adam? -rzekł zgorzkniale niższy mężczyzna -Chyba nie
masz tu czego szukać.
-Mogę
wejść?
-Wiesz...-Monte
zastawił swoją osobą drzwi w całości – Nie bardzo.
-Wiem,że
jest u Ciebie.
-Adam.
Nie możesz wejść.
-Ale
Monte...
-Do
zobaczenia jutro na próbie -uciął gitarzysta trzaskając drzwiami.
Kanadyjczyk wpatrywał się chwilę w wizjer,po czym chowając twarz
w dłoniach udał się do swojego mieszkania.
*
* *
„Sweet
dreams are made of this.Who am I to disagree? Travel the world and
the seven seas...Everybody's looking for something.”
-Te słowa grały w słuchawkach Ratliffa udającego się na
lotnisko. Szedł przed siebie mocno zaciągając się dymem
papierosowym,który drażnił Jego oczy i gardło. „Some of them
want to use you,some of them want to get used by you...Some of them
want to abuse you,some of them want to be abused. ” Jego telefon
zadzwonił po raz kolejny tego dnia. Postanowił odebrać,lecz nie
dał rozmówcy dojść do słowa
-Dla
mnie nie żyjesz,rozumiesz?
-Tommy,ja...
-Nie
istniejesz! Niech to dotrze do Ciebie. Idź i udław się penisem
Bell'a,a o mnie masz zapomnieć tak jak ja o Tobie.
-Tommy,
ja chciałem....
-Nienawidzę
Cię,rozumiesz? Nienawidzę.
-Tommy,
kocham Cię! Proszę, porozmawiaj ze mną!
-Żegnam
-warknął rozłączając się. Włączył w telefonie tryb
samolotowy i włączył kolejną piosenkę Mansona. Wyciągnął z
paczki kolejnego Chesterfielda i odpalił go zaciskając oczy
podrażnione bladym dymem.
-Co
ten dupek sobie wyobraża...-wyszeptał pod nosem przechodząc na
drugą stronę ulicy. Nie zadał sobie nawet trudu,by rozejrzeć się
czy z drugiej strony nic nie nadjeżdża. Minął zaledwie ułamek
sekundy, a w Jego ciało uderzył rozpędzony samochód osobowy.
Ratliff poczuł przeszywający Go ból w okolicy brzucha,zaczął
głośno skomleć. Kierowca wybiegł z samochodu klękając przy
basiście.
-Nic
panu nie jest?
-Adam...
Zadzwoń po Adama -jęczał Ratliff trzymając się za brzuch,po
chwili zaczął kasłać i pluć krwią. Z każdą sekundą ciemniało
mu w oczach,powtarzał ciągle imię wokalisty. Kierowca zadzwonił
po karetkę. Tommy stracił przytomność. Przebudził się na kilka
sekund w karetce. Widział krążących się koło niego
pielęgniarzy,aplikujących mu kroplówkę. Przewrócił głowę
czując maskę tlenową na swoich ustach i nosie. Ostatnim obrazem
przed kolejnym omdleniem, był dla basisty widok błękitnych
tęczówek z miłością i zarazem przerażeniem wpatrujących się w
Jego twarz.
niedziela, 14 lipca 2013
12. Zaufanie.
Dziękuję,że tu jesteście. Jesteście najlepszą
motywacją
I mam nadzieje,że Till-która mnie swoją drogą szantażuje emocjonalnie( nie wolno tak kochanie!! XD) - mnie nie spali na stosie : ).
Zapraszam :
***
Zapraszam :
***
Zaufanie.
Rankiem
w domu Lamberta panował istny chaos. Ratliff biegał z kuchni do
sypialni i z powrotem robiąc śniadanie Adamowi. Gdy w końcu usiadł
spokojnie rzekł tylko: Idę na noc horrorów do Monte'go.
Prosił,żebym posiedział z nim, bo chce pogadać o czymś w cztery
oczy..
Czarnowłosy
pokiwał potakująco głową i upił łyk soku -No dobrze. Po upływie
godziny mężczyźni stali w drzwiach
-Wrócę jutro po południu, nie martw się -powiedział Tommy całując w policzek ukochanego -Monte mnie zamorduje jeśli spędzi jeszcze jeden wieczór w naszym towarzystwie gdy ciągle się przytulamy...Dla niego to zbyt słodkie -rzekł basista nakładając płaszcz.
-Wrócę jutro po południu, nie martw się -powiedział Tommy całując w policzek ukochanego -Monte mnie zamorduje jeśli spędzi jeszcze jeden wieczór w naszym towarzystwie gdy ciągle się przytulamy...Dla niego to zbyt słodkie -rzekł basista nakładając płaszcz.
-Może
daj mi się podwieźć? -zapytał Adam -Spałbym bezpieczniej
wiedząc,że dotarłeś na miejsce cały i zdrowy.
-Napiszę
Ci jak będę u niego pod domem. A spacer dobrze mi zrobi,jestem
zasiedziały -westchnął przeczesując dłonią włosy. -To ja
wychodzę -rzekł składając pocałunek na ustach wokalisty -Cześć
skarbie -rzucił po czym wyszedł. Adam uśmiechnął się do siebie
i usiadł na kanapę i przeciągnął się ospale. Nagle Jego telefon
zawibrował. Treść wiadomości brzmiała :”Hej panie
ładny,wpadłem pół godziny tremu do miasta,może jakieś piwko
wieczorem? W barze,u mnie ,albo u Ciebie? Odezwij się ;)” Nadawcą
był Brad Bell.
-W
sumie dlaczego nie... -szepnął sam do siebie odpisując na
wiadomość sprzed chwili.
* *
*
-A
potem z wielkim impetem wpadła na mnie i mówi „Oh, tu jest tak
gorąco, czy od Ciebie tak bucha?”. Mówię Ci ,Adam, gdybyś
wiedział jaki zmieszany wtedy byłem! -opowiadał mężczyzna z
uśmiechem na ustach i kolejną już tego wieczoru butelką piwa w
dłoni
-Mogę...
Mogę zadać Ci pytanie?-rzekł po chwili milczenia Lambert.
-Nie,nie
pamiętam czy się z nią przespałem,ale słowo daje,ze wyglądała
jak chłopak w wieku 20 lat
-Brad...-westchnął
patrząc na niego spode łba
-No
pewnie, żartuję. Co jest?
-Pamiętasz
nasz związek? -spytał przykładając szkło do drżących ust
-Oczywiście,ze
pamiętam.. Ta szczenięca miłość.. Byłeś jeszcze
słodkim,pucatym chłopcem... Teraz jesteś mężczyzną.. I to jakim
-rzekł kładąc mu dłoń na wewnętrznej stronie uda
-Nie,
Brad, jestem z Tommy'm...
-Gdzie
teraz jest Twój Tommy? U kumpla. Co z niego za partner. Woli spędzać
czas...ze znajomym...niż z Tobą -mówiąc kolejne słowa zmniejszał
dystans pomiędzy nimi- Tylko ten jeden raz.. Skok w przeszłość..Nie
brakuje Ci mnie?-szepnął wprost w Jego ucho,lekko gryząc Jego
płatek.
*
* *
-Daj
spokój Tommy, nie daj się prosić...-mówił gitarzysta uśmiechając
cię ciepło
-Nie
dam już rady, Mon, nie każ mi...
-Bądź
mężczyzną! No dalej... Włóż do ust.
-Nie..Nie
dam rady. To za wiele, już więcej we mnie nie wejdzie,proszę
Monte, już dość.
-Jeszcze
tylko troszkę.. Nie każ mi samemu tego kończyć. - Tommy westchnął
patrząc w oczy przyjaciela, po chwili rzekł zrozpaczonym tonem
-To
tylko trzy kawałki pizzy, co to dla Ciebie,ja i tak pochłonąłem
już cztery! A Ty tylko trzy
-Weź
jeszcze jeden, no Raff, nie rób mi tego!
-Ostatni
-rzekł łapiąc za posiłek.
-Adam
połknął gadkę o „musimy pogadać w cztery oczy”
-Pewnie.
Jakbym powiedział,że tęsknisz za moją wersją hetero pozabijałby
nas.
-Za
Tommy'ego pedała,niechaj Twój tyłek będzie błogosławiony !
-Zgiń
-rzekł uśmiechając się i ugryzł kawałek chrupkiego ciasta.
-Zaraz zwijam się do domu...
-Co,
stęskniłeś się za Adasiem,pedziu?
-Nie,
nie wytrzymam z Tobą dłużej,kretynie.
-Też
Cię kocham -odparł uśmiechając się szeroko.
*
* *
Światło
zgasło. Dłonie Lamberta jeździły po szczupłym ciele
przyprawiając kochanka o dreszcze. Usta błądziły po alabastrowej
skórze szyi,partner wbijał mu paznokcie w plecy na co powieki
wokalisty mrużyły się co chwilę z rozkoszy.
-Zrób to...Wejdź we mnie -westchnął ciężko chłopak łapczywie całując drżące wargi czarnowłosego.
Dłonie Lamberta zatrzymały się na biodrach chłopaka, po czym pchnął Go z całych sił.
-Tęskniłem za tym...
-Pamiętaj tylko...Tommy ma się nie dowiedzieć.
-Zrób to...Wejdź we mnie -westchnął ciężko chłopak łapczywie całując drżące wargi czarnowłosego.
Dłonie Lamberta zatrzymały się na biodrach chłopaka, po czym pchnął Go z całych sił.
-Tęskniłem za tym...
-Pamiętaj tylko...Tommy ma się nie dowiedzieć.
-Ależ
to oczywiste,kotku. Dziś istniejemy tylko Ty, ja i ta wspaniała
kanapa, na której oddawałem Ci się nie raz -rzekł prężąc się
pod ciałem wokalisty.
*
* *
Ratliff
uchylił cicho drzwi do mieszkania Lamberta, chciał zrobić mu
niespodziankę,lecz to co zastał wchodząc do salonu zaskoczyło Go
bardziej niż cokolwiek innego. Zapalił światło, nie dowierzał
własnym oczom. Lambert spał wtulony w Bella, oboje nadzy, nakryci
prześcieradłem jedynie do bioder. Basista pokiwał z
niedowierzaniem głową, udał się na górę, spakował swoje rzeczy
w torbę,zdjął spod magnesu wspólne zdjęcie zespołu, wydrapał
cyrklem swoją twarz i powiesił z powrotem na lodówkę. Zadzwonił
na lotnisko, następnie do Pittmana -Będę za dwadzieścia minut.
-Co
się stało.
-Opowiem
na miejscu.
-Raff,
płakałeś?
-Co
Ty pieprzysz, ja nie płaczę -rzekł ocierając kolejną łzę z
policzka.
* * *
Godzinę
później
* * *
-A sądziłem,że jesteśmy jednością... -mówił przechylając butelkę wódki,zamknął oczy,przyjaciel położył mu dłoń na ramię.
-Co teraz? -Tommy westchnął.
-Nad ranem mam samolot...Wracam do bycia heteryckim basistą
-Więc to nasze ostatnie spotkanie?
-Nie obiecuję,że nie...
-Przemyślałeś wszystko?
-Monte... Znasz mnie. To koniec.
* * *
-A sądziłem,że jesteśmy jednością... -mówił przechylając butelkę wódki,zamknął oczy,przyjaciel położył mu dłoń na ramię.
-Co teraz? -Tommy westchnął.
-Nad ranem mam samolot...Wracam do bycia heteryckim basistą
-Więc to nasze ostatnie spotkanie?
-Nie obiecuję,że nie...
-Przemyślałeś wszystko?
-Monte... Znasz mnie. To koniec.
Subskrybuj:
Posty (Atom)