~ Mommy, don't go to heaven...
Mommy,please, wait for me...
You said '"I will be with you forever ,'"
And I'm gonna run to you, you will see ~
-GlamMonster.
Pierwsze koty za płoty :) Zaczynajmy.
***
Zbliżała
się godzina 15. Z szarego nieba spadały ciężkie krople, zdawało
się,jakby niebo płakało wraz z grupą ludzi w Los Angeles. Ratliff
siedział w swoim hotelowym pokoju patrząc tępo w ścianę. Był to jeden z
najgorszych dni w Jego życiu. Ciszę przewał cichy stukot w drzwi.
-Wejdź -rzekł cicho blondyn nie odwracając wzroku poza wyznaczony punkt.
-Pomyślałem,że skoro już wszystko załatwione,to może powinienem z Tobą posie(...)
-Adam,proszę Cię --przerwał basista- Siadaj, ale nie mów nic więcej.. -niemy szept wydobył się z ust chłopaka.
-Nie
wiem co mogę powiedzieć. Wiem, że to trudne, ale musisz się z tym
pogodzić. Nie będę kłamał, by zrobiło ci się lżej, nie jestem taki. -
Objął chłopaka ramieniem.
-Nie dotykaj mnie,proszę. To moja wina,
cholera, mogłem ją wtedy odwieźć,ale nie..Musiałem ją puścić tym
pieprzonym metrem -szeptał blondyn zamykając oczy -Nie zasługuję na
niczyje towarzystwo -mówił drżącym głosem odsuwając się od bruneta.
-Nie,
Tommy... nie mów tak, to nie jest twoja wina. Najwidoczniej tak musiało
już być. - Przycisnął go delikatnie do swojego torsu. -Posłuchaj mnie -
Spojrzał w jego duże oczy. - Tak musiało być, nie może sądzić, że ktoś
jest za to winny.
-No niestety,ale tylko Ty wierzysz w te bajeczki o
zrządzeniach losu i zabawach w Boga! Gdybym nie był taki leniwy to bym
ją zawiózł i nie pozwolił na to co się stało -krzyczał Tommy odpychajac
Adama od siebie,lecz ten nie dawał za wygrana i trzymał go mocno w
objęciach -To moja win,a moja ,rozumiesz!? -Łzy pociekły po policzkach
blondyna, wtulił się w tors przyjaciela łkając gorzko -To wszystko tylko
przeze mnie..
-Kurwa mać, Ratliff! Krzyknął Lambert nagle. - Weź
się w garść, rozumiesz? -Czując, jak Tommy wtula się w niego mocniej
zszedł z tonu. - Już dobrze... - Szeptał całując jego czoło. - Będzie
dobrze. Ona nie chciałaby byś się obwiniał...
-Dlaczego jej nie odwiozłem? Dlaczego...-szeptał chłopak trzęsąc się od niekontrolowanego płaczu.
-Shh... będzie dobrze. Jestem przy tobie i jakoś sobie poradzimy... na pewno. -Mówił Lambert wspierając przyjaciela na duchu.
~*~*~*~
Po
upływie pół godziny rodzina Ratliffa zjawiła się pod domem pogrzebowym,
jednak sam Tommy się tam nie pojawił. Czekał samotnie w miejscu gdzie
wykopany był grób. Wiedział,ze Jego matka by zrozumiała..
o chwili poczuł męską dłoń na swoim ramieniu, wiedział do kogo należy.
-Tommy... - Szepnął Adam. - Chodź stąd...
Czekam
tylko na tę pieprzoną trumnę -rzekł Ratliff wzdychając, spojrzał na
spokojną twarz Adama -Jak byś sie czuł,jakbyś został sam na świecie?
-Oczy Adama były pełne zaskoczenia, nie spodziewał sie takiej otwartości
względem chłopaka
-Ja..Sam nie wiem..
-No to się zastanów, bo ja
nie wiem co czuć. Aktualnie nie czuje zupełnie nic. Została mi tylko
Stella... Ja nie wiem czy dam radę ja teraz utrzymać w luksusie w którym
utrzymywałem ją do tej pory ... (nazwe te małą szmatę Stella bo nie
lubie tego imienia, brzmi jak imie aktoreczki z pornola -.-) Przejdźmy
sie, nie dam rady tu stać, mam jeszcze pół godziny nim parafia łaskawie
sie tu przywlecze -westchnął łapiąc ramię Adama,oparł głowę o Jego rękę
,po czym powoli ruszyli przed siebie.. - Boję sie,ze nie zrozumie..
-szepnał blondyn
-Na pewno to zrozumie..Masz teraz kryzys ,jesteście
ze soba już tyle czasu, na pewno zrozumie..przecież no....przecież Ona
Cię kocha. -mówił Adam,lecz podświadomie wiedział,ze nie ma racji..
Dalszą drogę przeszli w ciszy. Adam nigdy nie powiedział basiście,ze
usłyszał kiedyś jej rozmowę przez telefon z przyjaciółką,dowiadując się,
że ta nie miała pracy, pochodziła z biednego domu, oczarowała
Ratliffa,gdy tylko dowiedziała się,ile on zarabia grając u
Adama...Lambert jednak nie miał serca powiedzieć tego przyjacielowi. Co
innego gdyby chodziło o Montego, czy Longineu...Czy kogokolwiek innego.
Wokalista miał niesłychaną słabość do swojego basisty od pierwszego dnia
gdy przyjął go do Swojego zespołu..Zawsze walczył uparcie o Jego
wzgledy jednak na darmo. Postanowił jednak się nie poddawać i być jak
najbliżej. Tak też robił..
-Dobrze,że mam takiego kumpla jak Ty.. Chyba bym kurwicy dostał -zaśmiał się smutno Tommy wzdychając -Wiszę Ci przysługę..
-Żadnych
przysług, przyjaźń się na tym nie opiera. - Uśmiechnął się i wziął go
za rękę. - No już... chodź stąd... powinieneś odpocząć tę chwilę.
-Własne teraz odpoczywam ..
-Tommy... nie widzę tego. Martwię się.
-Nie
gadaj głupot.. Wolę iść z Tobą i gadać o byle gównie niż stać tam i
słuchać jak wszystkim źle i wiedzą jak mi smutno, bo nic nie wiedzą...
-Tommy... ja wiem... ale poradzimy sobie. Obiecuję.
-Szczerze
watpie, zostałem sam z laską któa sie we mnie kocha a ja nie jestem w
stanie jej zapenwić tego czego ona tak bardzo chce..
-Nie rozumiem Cię... po prostru od niej odejdź. - Szepnął Adam. - To takie łatwe.
-Nie rozumiesz.. Ona mnie kocha, zależy Jej na mnie, nie mogę jej zawieźć.
-Tommy,ale Ty jej nie kochasz, nie będzieice szczęśliwi..
-Jak
mozesz myśleć ,ze jej nie kocham -rzekł Tommy zatrzymując się -To
znaczy...Czuję coś. być moze nie tak bardzo jak na początku,ale..coś na
pewno..-westchnał spuszczajac głowę.
-Tommy, jheżeli nie jesteś tego pewien to znaczy, że nie kochasz jej
-A Ty jak się czujesz,jak jesteś zakochanym? -zaiteresował się jasnowłosy
-Um... - Urwał. - Nie... nie wiem.
-Kiedyś na pewno byłeś zakochany,przecież był Brad i Kris.. Więc?
-No wiesz... Ja nie umiem rozmawiać o uczuciach. - Objął go mocno. -Lepiej już chodźmy...
-Ty?!
Ty nie umiesz? A w wywiadach to czarujesz -Chłopak się zasmiał i
spojrzał mężczyźnie głeboko w oczy -No dalej,przecież Cię nie wyśmieję,
to nic,że gustujesz w facetach,czuje się przecież to samo..Adma nie
wiedizał jak odebrać "czuję przecież to samo". To samo do niego?
-Tommy... nie. - Powiedział stanowczo. - Nie ważne.
-proszę...
-chłopakowi było przykro,ze lambert przed nim się zamyka, w chwili gdy
ten zaczął się otwierać. Uznał to więc za zły pomysł i odsunał od iebie
ramię Adama -Za chwilę będie procesja.. Chodźmy -rzekł sucho ruszajac
przed siebie
-Hej, Tommy... poczekaj. - Jęknął. -Ja po prostu ... tego nie da się opisać
-Dobra nie to nie, spoko -rzekł wkładajac zmarznięte dłonie w kieszenie marynarki.
-Posłuchaj
Tommy... - ujął jego twarz w dłonie. - To nie tak... ja nie umiem mówić
o uczuciach osobom takim... takim jak ty, zrozum.
-Takim jak ja ?!
Bo ja jestem aspołeczny i nie rozumiem. Nie umiem kochać dlatego nie
zrozumiem. -Ratliff pokiwał z niedowierzaniem głową -Kurwa myślałem,ze
chociaz ty uważasz inaczej..
-Ale (..)
-Oh, zamknij się już -warknął Tommy odpychajac od Siebie bruneta i pobiegł w stronę rodziny wchodzacej przez cmentarną bramę
-Tommy!
Zaczekaj, chcę Ci cos powiedzieć! -krzyczał za nim brunet, leczo uszu
jasnowłosego nie dotarły żadne ze słów wypowiadanych przez Adama ,biegł
tak szybko jak tylko mógł, łzy ciekły po Jego policzkach,było mu
wstyd,ze otworzył się przed Lambertem..Cieszył się jednak
podświadomie,ze nie powierzył mu swojego największego sekretu. Czegoś o
czym nie wiedział nikt i czegoś, przed czym sam wstydził się do siebie
przyznać.. Odgonił od siebie tę myśl.
-Raffi... poczekaj, prosze... - krzyczał. - Pokazujesz tylko jak bardzo niedojrzały jesteś!
-Zajebiście mi z tym ! -krzyknał i rzucił się jednej z ciotek na szyję wybuchając płaczem -Cioci, tak bardzo mi ciężko...
-Wiemy
co czujesz Tommy -powiedziała głaszcząc Jego plecy.. Powstrzymał się od
zgryźliwej uwagi płacząc jak mały chłopiec...Tak teraz się czuł.
po 5 minutach Lambert dołączył do przyjaciół i rodziny Tommyego.
-Wszystko dobrze? - Zapytał przyjaciela.
Ratliff pokiwał przecząco głową wbijając wzrok w drewnianą trumnę wkładaną w ziemię. Odwrócił wzrok.
-Tommy... będzie dobrze. - Mówił brunet, kładąc dłonie na jego ramionach.
-Zrobisz coś dla mnie? -zapytał oschle, przed nim stały dwie jego znienawidzone kuzynki
-Oczywiście. - Odparł
-Przytul mnie.
Tak więc Adam objął go i pozwolił, by przyjaciel wtulił się w jego ciało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz