niedziela, 17 lutego 2013

1 ~Gwóźdź do trumny~

 ~ Mommy, don't go to heaven...
Mommy,please, wait for me...
You said '"I will be with you forever ,'"
And I'm gonna run to you, you will see ~
-GlamMonster.


Pierwsze koty za płoty :) Zaczynajmy.

***
Zbliżała się godzina 15. Z szarego nieba spadały ciężkie krople, zdawało się,jakby niebo płakało wraz z grupą ludzi w Los Angeles. Ratliff siedział w swoim hotelowym pokoju patrząc tępo w ścianę.  Był to jeden z najgorszych dni w Jego życiu. Ciszę przewał cichy stukot w drzwi.
-Wejdź -rzekł cicho blondyn nie odwracając wzroku poza wyznaczony punkt.
-Pomyślałem,że skoro już wszystko załatwione,to może powinienem z Tobą posie(...)
-Adam,proszę Cię --przerwał basista- Siadaj, ale nie mów nic więcej.. -niemy szept wydobył się z ust chłopaka.
-Nie wiem co mogę powiedzieć. Wiem, że to trudne, ale musisz się z tym pogodzić. Nie będę kłamał, by zrobiło ci się lżej, nie jestem taki. - Objął chłopaka ramieniem.
-Nie dotykaj mnie,proszę. To moja wina, cholera, mogłem ją wtedy odwieźć,ale nie..Musiałem ją puścić tym pieprzonym metrem -szeptał blondyn zamykając oczy -Nie zasługuję na niczyje towarzystwo -mówił drżącym głosem odsuwając się od bruneta.
-Nie, Tommy... nie mów tak, to nie jest twoja wina. Najwidoczniej tak musiało już być. - Przycisnął go delikatnie do swojego torsu. -Posłuchaj mnie - Spojrzał w jego duże oczy. - Tak musiało być, nie może sądzić, że ktoś jest za to winny.
-No niestety,ale tylko Ty wierzysz w te bajeczki o zrządzeniach losu i zabawach w Boga! Gdybym nie był taki leniwy to bym ją zawiózł i nie pozwolił na to co się stało -krzyczał Tommy odpychajac Adama od siebie,lecz ten nie dawał za wygrana i trzymał go mocno w objęciach -To moja win,a moja ,rozumiesz!? -Łzy pociekły po policzkach blondyna, wtulił się w tors przyjaciela łkając gorzko -To wszystko tylko przeze mnie..
-Kurwa mać, Ratliff!  Krzyknął Lambert nagle. - Weź się w garść, rozumiesz? -Czując, jak Tommy wtula się w niego mocniej zszedł z tonu. - Już dobrze... - Szeptał całując jego czoło. - Będzie dobrze. Ona nie chciałaby byś się obwiniał...
-Dlaczego jej nie odwiozłem? Dlaczego...-szeptał chłopak trzęsąc się od niekontrolowanego płaczu.
-Shh... będzie dobrze. Jestem przy tobie i jakoś sobie poradzimy... na pewno. -Mówił Lambert wspierając przyjaciela na duchu.

~*~*~*~

Po upływie pół godziny rodzina Ratliffa zjawiła się pod domem pogrzebowym, jednak sam Tommy się tam nie pojawił. Czekał samotnie w miejscu gdzie wykopany był grób. Wiedział,ze Jego matka by zrozumiała..
o chwili poczuł męską dłoń na swoim ramieniu, wiedział do kogo należy.
-Tommy... - Szepnął Adam. - Chodź stąd...
Czekam tylko na tę pieprzoną trumnę -rzekł Ratliff wzdychając, spojrzał na spokojną twarz Adama -Jak byś sie czuł,jakbyś został sam na świecie? -Oczy Adama były pełne zaskoczenia, nie spodziewał sie takiej otwartości względem chłopaka
-Ja..Sam nie wiem..
-No to się zastanów, bo ja nie wiem co czuć. Aktualnie nie czuje zupełnie nic. Została mi tylko Stella... Ja nie wiem czy dam radę ja teraz utrzymać w luksusie w którym utrzymywałem ją do tej pory ... (nazwe te małą szmatę Stella bo nie lubie tego imienia, brzmi jak imie aktoreczki z pornola -.-) Przejdźmy sie, nie dam rady tu stać, mam jeszcze pół godziny nim parafia łaskawie sie tu przywlecze -westchnął łapiąc ramię Adama,oparł głowę o Jego rękę ,po czym powoli ruszyli przed siebie.. - Boję sie,ze nie zrozumie.. -szepnał blondyn
-Na pewno to zrozumie..Masz teraz kryzys ,jesteście ze soba już tyle czasu, na pewno zrozumie..przecież no....przecież Ona Cię kocha. -mówił Adam,lecz podświadomie wiedział,ze nie ma racji.. Dalszą drogę przeszli w ciszy. Adam nigdy nie powiedział basiście,ze usłyszał kiedyś jej rozmowę przez telefon z przyjaciółką,dowiadując się, że ta nie miała pracy, pochodziła z biednego domu, oczarowała Ratliffa,gdy tylko dowiedziała się,ile on zarabia grając u Adama...Lambert jednak nie miał serca powiedzieć tego przyjacielowi. Co innego gdyby chodziło o Montego, czy Longineu...Czy kogokolwiek innego. Wokalista miał niesłychaną słabość do swojego basisty od pierwszego dnia gdy przyjął go do Swojego zespołu..Zawsze walczył uparcie o Jego wzgledy jednak na darmo. Postanowił jednak się nie poddawać i być jak najbliżej. Tak też robił..
-Dobrze,że mam takiego kumpla jak Ty.. Chyba bym kurwicy dostał -zaśmiał się smutno Tommy wzdychając -Wiszę Ci przysługę..
-Żadnych przysług, przyjaźń się na tym nie opiera. - Uśmiechnął się i wziął go za rękę. - No już... chodź stąd... powinieneś odpocząć tę chwilę.
-Własne teraz odpoczywam ..
-Tommy... nie widzę tego. Martwię się.
-Nie gadaj głupot.. Wolę iść z Tobą i gadać o byle gównie niż stać tam i słuchać jak wszystkim źle i wiedzą jak mi smutno, bo nic nie wiedzą...
-Tommy... ja wiem... ale poradzimy sobie. Obiecuję.
-Szczerze watpie, zostałem sam z laską któa sie we mnie kocha a ja nie jestem w stanie jej zapenwić tego czego ona tak bardzo chce..
-Nie rozumiem Cię... po prostru od niej odejdź. - Szepnął Adam. - To takie łatwe.
-Nie rozumiesz.. Ona mnie kocha, zależy Jej na mnie, nie mogę jej zawieźć.
-Tommy,ale Ty jej nie kochasz, nie będzieice szczęśliwi..
-Jak mozesz myśleć ,ze jej nie kocham -rzekł Tommy zatrzymując się -To znaczy...Czuję coś. być moze nie tak bardzo jak na początku,ale..coś na pewno..-westchnał spuszczajac głowę.
-Tommy, jheżeli nie jesteś tego pewien to znaczy, że nie kochasz jej
-A Ty jak się czujesz,jak jesteś zakochanym? -zaiteresował się jasnowłosy
-Um... - Urwał. - Nie... nie wiem.
-Kiedyś na pewno byłeś zakochany,przecież był Brad i Kris.. Więc?
-No wiesz... Ja nie umiem rozmawiać o uczuciach. - Objął go mocno. -Lepiej już chodźmy...
-Ty?! Ty nie umiesz? A w wywiadach to czarujesz -Chłopak się zasmiał i spojrzał mężczyźnie głeboko w oczy -No dalej,przecież Cię nie wyśmieję, to nic,że gustujesz w facetach,czuje się przecież to samo..Adma nie wiedizał jak odebrać "czuję przecież to samo". To samo do niego?
-Tommy... nie. - Powiedział stanowczo. - Nie ważne.
-proszę... -chłopakowi było przykro,ze lambert przed nim się zamyka, w chwili gdy ten zaczął się otwierać. Uznał to więc za zły pomysł i odsunał od iebie ramię Adama -Za chwilę będie procesja.. Chodźmy -rzekł sucho ruszajac przed siebie
-Hej, Tommy... poczekaj. - Jęknął. -Ja po prostu ... tego nie da się opisać
-Dobra nie to nie, spoko -rzekł wkładajac zmarznięte dłonie w kieszenie marynarki.
-Posłuchaj Tommy... - ujął jego twarz w dłonie. - To nie tak... ja nie umiem mówić o uczuciach osobom takim... takim jak ty, zrozum.
-Takim jak ja ?! Bo ja jestem aspołeczny i nie rozumiem. Nie umiem kochać dlatego nie zrozumiem. -Ratliff pokiwał z niedowierzaniem głową -Kurwa myślałem,ze chociaz ty uważasz  inaczej..
-Ale (..)
-Oh, zamknij się już -warknął Tommy odpychajac od Siebie bruneta i pobiegł w stronę rodziny wchodzacej przez cmentarną bramę
-Tommy! Zaczekaj, chcę Ci cos powiedzieć! -krzyczał za nim brunet, leczo uszu jasnowłosego nie dotarły żadne ze słów wypowiadanych przez Adama ,biegł tak szybko jak tylko mógł, łzy ciekły po Jego policzkach,było mu wstyd,ze otworzył się przed Lambertem..Cieszył się jednak podświadomie,ze nie powierzył mu swojego największego sekretu. Czegoś o czym nie wiedział nikt i czegoś, przed czym sam wstydził się do siebie przyznać.. Odgonił od siebie tę myśl.
-Raffi... poczekaj, prosze... - krzyczał. - Pokazujesz tylko jak bardzo niedojrzały jesteś!
-Zajebiście mi z tym ! -krzyknał i rzucił się jednej z ciotek na szyję wybuchając płaczem -Cioci, tak bardzo mi ciężko...
-Wiemy co czujesz Tommy -powiedziała głaszcząc Jego plecy.. Powstrzymał się od zgryźliwej uwagi płacząc jak mały chłopiec...Tak teraz się czuł.
po 5 minutach Lambert dołączył do przyjaciół i rodziny Tommyego.
-Wszystko dobrze? - Zapytał przyjaciela.
Ratliff pokiwał przecząco głową wbijając wzrok w drewnianą trumnę wkładaną w ziemię. Odwrócił wzrok.
-Tommy... będzie dobrze. - Mówił brunet, kładąc dłonie na jego ramionach.
-Zrobisz coś dla mnie? -zapytał oschle, przed nim stały dwie jego znienawidzone kuzynki
-Oczywiście. - Odparł
-Przytul mnie.
Tak więc Adam objął go i pozwolił, by przyjaciel wtulił się w jego ciało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz